Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Były prezes IAAF Lamine Diack zeznaje przed sądem w Paryżu

Emil Riisberg

11/06/2020, 19:31 GMT+2

Co jest ważniejsze - pieniędze czy jak najszybsze odnalezienie i skazanie winowajców, którzy zbrukali świat sportu dopingiem? Według byłego prezydenta IAAF Lamine'a Diacka to pierwsze. W Paryżu trwa proces Senegalczyka. Grozi mu 10 lat więzienia.

Foto: Eurosport

Były prezydent Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) przyznał, że celowo opóźnił działania związane z dopingiem Rosjan w latach 2011-13. Chciał w ten sposób uratować umowę sponsoringową z bankiem z tego kraju. Twierdzi, że gdyby sprawa została upubliczniona od razu, to wspomniana umowa zostałaby anulowana, a odbywające się w 2013 w Moskwie mistrzostwa świata byłyby zagrożone.
Od zawsze przekonywał jednak, że nie starał się chronić sportowców uwikłanych w aferę, których część uczestniczyła później w igrzyskach w Londynie.

Nie przyznaje się do winy

Podejrzany o korupcję i tuszowanie afer dopingowych działacz, który przez wiele lat kierował IAAF (jego odpowiednikiem obecnie jest World Athletics), nie przyznaje się do winy.
- Wstrzymanie kary nie powstrzymało nas od dyskretnej pracy w tej sprawie. Kto zdecydował o rozszerzeniu sankcji? Ja. Wszyscy mówili, że podjąłem ryzyko i jestem odważny. W tamtym czasie byliśmy w trudnej pod względem finansowym sytuacji. Moim obowiązkiem było upewnienie się, że IAAF to przetrwa. Umowa z rosyjskim bankiem była koniecznością. Z tego powodu byłem gotowy na kompromis - argumentował w sądzie.
Media relacjonujące proces zaznaczyły, że zeznania 87-letniego Senegalczyka były często chaotyczne, sprzeczne i wzbudzające wątpliwości.
- Nieraz wydawał się nie rozumieć długich i szczegółowych pytań - zaznaczył dziennikarz agencji AP.
W ostatnich dniach zeznawał m.in. były prawnik IAAF za czasu rządów Diacka Habib Cisse. Ocenił on, że organizacja przetrwałaby finansowo bez umowy sponsorskiej z rosyjskim bankiem.

Syn jak bandyta

Poza Senegalczykiem oskarżonych w tym procesie jest jeszcze pięć osób, wśród których jest jego syn Papa Massata Diack. W przeszłości był on konsultantem IAAF ds. marketingu i zarzuca mu się pranie pieniędzy, korupcję i naruszenie zaufania. Nie stawił się on w paryskim sądzie - ukrywa się w Senegalu, który odmówił jego ekstradycji. W czwartek jego ojciec przekonywał, że informacja przekazana przez śledczych o naruszającej prawo działalności Diacka juniora zszokowała go.
- Zachowywał się jak bandyta - skomentował.
Proces miał ruszyć 13 stycznia, ale został wówczas przesunięty na czerwiec. Przewodnicząca składu sędziowskiego Rose-Marie Hunault zaznaczyła wówczas, że dokumenty z Senegalu, o które wystąpiono już w 2016 roku, dotarły dopiero niedawno.

Grozi mu 10 lat

Lamine Diack był pierwszym i jedynym dotąd szefem światowej lekkoatletyki spoza Europy. Kierował IAAF w latach 1999-2015. Grozi mu kara do 10 lat więzienia i wysoka grzywna. Były szef IAAF przebywa od dłuższego czasu w areszcie domowym w Paryżu.
W listopadzie 2015 roku, bezpośrednio po opublikowaniu raportu Międzynarodowej Agencji Antydopingowej (WADA) na temat dopingu w Rosji, Senegalczyk został zatrzymany przez francuską prokuraturę pod zarzutem tuszowania pozytywnych wyników testów antydopingowych lekkoatletów z tego kraju. Według prokuratury przyłapani na dopingu sportowcy płacili za wyciszenie afery, aby móc kontynuować karierę, a w grę wchodziła łączna suma 3,45 mln euro.
W odrębnym śledztwie prokuratury Diack senior jest podejrzany o czerpanie korzyści przy wyborze gospodarzy igrzysk olimpijskich w 2016 i 2020 roku (Rio de Janeiro i Tokio) oraz lekkoatletycznych mistrzostw świata w 2015 i 2019 (Pekin i Dauha).
Autor: PO/łup / Źródło: eurosport.pl, PAP
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama