Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Uznano ją za zmarłą, zawieziono do zakładu pogrzebowego. Pięć lat później popędziła po olimpijskie złoto

Emil Riisberg

27/09/2020, 04:19 GMT+2

Ten dzień, w marcu 1931, był nadspodziewanie gorący. Kuzyn Wil, pilot zapalony i doświadczony, zaproponował Betty, że zabierze ją na ekscytującą wycieczkę niewielkim samolotem, którego był współwłaścicielem. Ochłodzą się, miło spędzą czas. Do wysokości 180 metrów maszyna wznosiła się bez problemów. Potem silnik odmówił posłuszeństwa.

Foto: Eurosport

Betty Robinson, dziewczyna z Rivendale na południe od Chicago, była wtedy gwiazdą, wielką, formatu światowego. Trzy lata wcześniej jako pierwsza kobieta w historii sięgnęła po olimpijskie złoto w biegu na 100 metrów. W roku 1932, kiedy igrzyska zagościć miały do jej ojczyzny, do Los Angeles, chciała ten sukces powtórzyć, a nawet go przebić.
Tam wysoko, nad ziemią, silnik zakrztusił się, a samolot runął jak kamień.

Nie zdąży, skrzydeł przecież nie ma

Kariera panny Robinson zaczęła się przypadkowo, na kolejowej stacji.
Zima roku 1928. 16-letnia Elizabeth, przez wszystkich nazywana Betty, jest uczennicą Thornton Township High School. Po zakończonych lekcjach pędzi na pobliską stację, na pociąg, którym dojeżdża do domu. Zasiedziała się, zagadała z koleżankami, a teraz musi gnać co sił.
Nauczyciel biologii, pan Charles Price, stoi na peronie. Widzi dziewczynę, ale jest pewien, że ta nie zdąży. Jak, skrzydeł przecież nie ma. Price wchodzi do wagonu, zajmuje miejsce, rozkłada gazetę, by po pracy nieco odsapnąć, zanurzając się w lekturze.
Kiedy pociąg rusza, Betty siada naprzeciwko. Nawet nie jest zmęczona. Jeszcze nie wie, że to dzień decydujący dla jej przyszłości.

"Nie miałam pojęcia, że kobiety się ścigają"

O drużynie lekkoatletycznej dla dziewcząt ani w Thornton, ani - tym bardziej - w Riverdale, nikt nie słyszał. Tylko tego brakowało!
Price, człowiek sport lubiący i szanujący, na szkolnym korytarzu urządził Betty biegowy sprawdzian. Sprawdził, czy stoper aby na pewno się nie zepsuł. Dla pewności poprosił, by pobiegła jeszcze raz. Nie chciało wyjść inaczej - ona naprawdę była szybka jak błyskawica.
Betty o tym wiedziała, ale nic z tą wiedzą nie robiła. Niby co miała zrobić? Była córką pracownika banku, należała do kółka aktorskiego i grała na gitarze. Od rówieśnic i tak się różniła, bo po okolicy wolała hasać z kolegami. Ich zabawy były zdecydowanie ciekawsze.
- Nie miałam wtedy pojęcia, że kobiety ścigają się w jakichś zawodach. Dorastałam wśród chłopaków - powie w roku 1984 w wywiadzie dla "Los Angeles Times".
Price wymyślił, że dziewczyna trenować będzie w pobliskim Harvey. Właśnie z chłopakami, innego wyjścia nie było.
Kilka tygodni później - w marcu - Betty pierwszy raz w życiu stanęła na starcie prawdziwego biegu. Od razu rzucono ją na wodę bardzo głęboką, skoro jedną z rywalek była 20-letnia Helen Filkey, rekordzistka USA na dystansie 100 metrów.
Przegrała tylko z nią, co znaczenia nie miało żadnego, bo obserwatorów i tak zachwyciła. Z miejsca dostała zaproszenie od Illinois Athletic Women's Club, by reprezentować jego barwy. A to oznaczało, że sport trzeba zacząć traktować poważnie.
W drugim oficjalnym starcie, 2 czerwca w Chicago, Filkey była już za jej plecami. Czas - równe 12 sekund, lepszy od rekordu świata wynoszącego 12,2 s. Nie został jednak uznany ze względu na zbyt silny wiatr w plecy. Kiedy w lipcu - w Newark w stanie New Jersey - w olimpijskich kwalifikacjach wywalczyła przepustkę na igrzyska, zdziwiony nie był nikt. Ba, do goszczącego imprezę Amsterdamu ruszała po medal, może nawet złoty.
Wszyscy przecież wiedzieli, że ta dziewczyna to brylant. Fenomen.

Na finał z dwoma lewymi butami

Przed 1928 rokiem kobiety w igrzyskach nie biegały. Mogły pływać, mogły strzelać z łuku, ale nie biegać. Inna epoka. Jeszcze w latach 60-tych ubiegłego wieku trzęsący sportem panowie twierdzili, że długotrwałe bieganie grozi kobiecie powiększeniem objętości ud i łydek, owłosieniem klatki piersiowej, a nawet wypadnięciem macicy, więc każdy dystans powyżej ośmiuset metrów jest dla płci pięknej nieodpowiedni.
W Amsterdamie zezwolono im na rywalizację na 100 i 800 metrów właśnie.
Reprezentacja USA ruszyła za ocean liniowcem SS President Roosevelt, służącym potem US Navy w II wojnie światowej, już pod nazwą USS Joseph T. Dickman. - Każda chwila tej podróży była cudowna - wspominała Betty.
Na pokładzie sklecono nawet bieżnię, by sportowcy choć trochę mogli trenować. Ruchu było jednak mało, za to jedzenia w nadmiarze. Zwłaszcza lodów, przez wszystkich uwielbianych. Po dotarciu do Europy okazało się, że część ekipy dopadła nadwaga. Nie Betty. Ona miała 16 lat, dobry metabolizm i zadanie do wykonania w tej dalekiej Europie, więc dbała o siebie bardzo.
Do finału zakwalifikowała się bez problemów, trema zrobiła jednak swoje. Już na stadionie, przed tym najważniejszym biegiem, zorientowała się, że w torbie ma dwa lewe buty do biegania. Przerażona myślała, by po olimpijskie laury wystartować boso, co innego jej zostawało.
Pomogli koledzy. Ktoś rzucił hasło, że szybko trzeba lecieć po prawy but, że jeszcze nie wszystko stracone, że hotel nie jest tak daleko. I akcja zakończyła się powodzeniem.
Bieżnia liczyła sześć torów. Betty, z numerem 879 na koszulce, przypadł piąty. Tuż obok po prawej stronie miała Kanadyjkę Fanny Rosenfeld. Betty prowadziła od startu, Rosenfeld z każdym metrem odrabiała jednak stratę. Wpadając na metę obie wzniosły ręce, przekonane o zwycięstwie.
Konsternacja. Która z nich wygrała? Która ma miejsce w historii jako pierwsza mistrzyni olimpijska na dystansie 100 m? Kanadyjczycy byli pewni swego, zaczęli świętować, podrzucać rozradowaną Rosenfeld.
Na tablicy wyników wyświetlono jednak, że złoto przypada pannie Robinson. Czas - 12,2 s, wyrównany rekord świata.
Do Ameryki wracała z dwoma medalami, bo z koleżankami wywalczyły jeszcze srebro w sztafecie 4x100 metrów. W Riverdale na jej część urządzono paradę, na którą nie wiedzieć skąd zjechało 20 tysięcy ludzi.
A Betty? Wróciła do szkoły, zbliżała się przecież dopiero do 17. urodzin.

Uznał, że dziewczyna nie żyje

Trzy lata później wybrała się z Wilem na wycieczkę.
Ludzie z sąsiedztwa widzieli, że z samolotem coś jest nie tak. Przestał nabierać wysokości, a w końcu runął na bagnisty teren niedaleko wioski.
Pobiegli na miejsce katastrofy. Widok szokował. Roztrzaskana maszyna, powyginane, dymiące blachy. I dwa ciała. Nieruchome, w nienaturalnych pozycjach, zniekształcone. Wil i jego kuzynka Betty, mistrzyni olimpijska. Ich mistrzyni. Ich skarb. Takie nieszczęście.
Jeden z mężczyzn był przekonany, że dziewczyna nie żyje. Położył ją na podłodze pickupa i zawiózł prosto do miejscowego przedsiębiorcy pogrzebowego. Ten jednak stwierdził, że Betty oddycha. Miała skomplikowane złamania lewej nogi, zgruchotany bark, pęknięte biodro i dziurę pod prawy okiem. Plus dużo wewnętrznych urazów. Przez kilka dni była nieprzytomna.
Pilot też przeżył. Obrażenia jego lewej nogi okazały się jednak na tyle poważne, że kilka lat później musiano ją amputować.

Lewa noga krótsza od prawej

Lekarze niczego przed nią nie ukrywali. Nie, powrotu do sportu nie będzie, to niemożliwe. Tak, chodzić da radę, ale być może już do końca życia będzie utykać.
- Oczywiście, że znowu będę biegać - odpowiedziała im Betty.
W szpitalu spędziła 11 tygodni. Młode, wysportowane ciało powoli odzyskiwało sprawność. W lewą nogę, by kości się zrosły, wsadzono jej gwóźdź. Okazało się, że po operacji jest krótsza od tej prawej.
O igrzyskach w roku 1932 zapomnieć musiała. O tych z 1936 zapomnieć nie chciała. Walczyła. Najpierw spacery, krótkie, potem coraz dłuższe. Spacery zamieniły się w trucht, trucht w delikatny trening. Powrót do zdrowia był długi, żmudny i bolesny. Lekarze szeroko otwierali oczy.
Problem był jeden, w jej przypadku wręcz kluczowy - w lewej nodze sprawności nie odzyskała do końca, co oznaczało, że nie jest w stanie klęknąć w startowych blokach. Biegi indywidualne odpadały, ale pozostawała sztafeta, gdzie z bloków rusza tylko pierwsza zawodniczka.
Miała 24 lata i znowu dostała się do drużyny olimpijskiej, ruszającej do Berlina, gdzie z trybuny honorowej stadionu śledził zmagania Adolf Hitler.

Hitler nie ukrywał złości

W eliminacjach sztafeta Niemiec - pod flagą III Rzeszy - ustanowiła rekord świata. I - rzecz jasna - była faworytem. W finale po trzech zmianach prowadziła bardzo wyraźnie - wyliczono, że dokładnie o dziewięć metrów. Kończąca rywalizację Ilse Dorffeldt pałeczkę od koleżanki odebrała bardzo sprawnie. Nic nie mogło odebrać Niemkom zwycięstwa.
A jednak. Dorffeldt pałeczkę upuściła, przekładając ją z ręki do ręki. Oszołomiona złapała się za głowę. Hitler nie ukrywał złości.
Wygrały Amerykanki, z Betty biegnącą na zmianie trzeciej. Miała trzeci olimpijski medal, drugi złoty. - To nieprawdopodobne szczęście, że w ogóle tu jestem - oznajmiła.
Dodała, że oglądanie stumetrówki w wydaniu indywidualnym było jednak ponad jej siły.
Po igrzyskach karierę zakończyła.

"Sama się dziwię, że ludzie wciąż o tym pamiętają"

Studiowała wychowanie fizyczne na Northwestern University i zawsze służyła radą młodszym sportowcom. Wyszła za mąż za biznesmena Richarda Schwartza, urodziła dwoje dzieci i w miasteczku Glencoe niedaleko Chicago wiodła spokojne życie. Medale przechowywała w pudełku po słodyczach.
W 1977 roku z honorami przyjęto ją do amerykańskiej galerii lekkoatletycznych sław. - Prawdopodobnie większość moich rodaków nie ma pojęcia, kim jestem. To wszystko działo się bardzo dawno temu, sama się dziwię, że są ludzie, którzy wciąż o tym pamiętają - mówiła podczas uroczystości.
Wielki dzień nadszedł jeszcze w roku 1996, przed kolejnymi igrzyskami na amerykańskiej ziemi, w Atlancie. Betty Robinson, lat wtedy 84, poproszona została o wzięcie udziału w sztafecie niosącej olimpijski ogień.
Bardziej szła niż truchtała. Nie chciała, by ktokolwiek jej pomagał. Jak to, ona nie da rady?
Starsza pani była szczęśliwa.
Elizabeth Robinson zmarła 17 maja 1999 roku.
W finale 100 m ostatnich igrzysk olimpijskich - Rio de Janeiro 2016 - najszybsza była Elaine Thompson. Jamajka wpadła na metę w czasie 10,71 s. Rekord świata - 10,49 - w sezonie 1988 ustanowiła Amerykanka Florence Griffith-Joyner.
Igrzyska olimpijskie Tokio 2021 na antenach Eurosportu.
Autor: Rafał Kazimierczak / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama