Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Adam Kszczot vs. Michał Rozmys, przepychanka na bieżni. Oświadczenie Kszczota

Emil Riisberg

18/09/2019, 12:37 GMT+2

Do mety mieli jakieś 200 metrów i wtedy w ruch poszły łokcie. Adam Kszczot i Michał Rozmys zażarcie walczyli o prowadzenie w biegu na 1000 metrów podczas niedawnego 10. Memoriału Kamili Skolimowskiej w Chorzowie. Na przepychance stracili obydwaj, bo wygrał ten trzeci, Marcin Lewandowski. Dodatkowo poturbowany wicemistrz świata skończył start z zakrwawionym kolanem. O sprawie nie zapomniał i wydał

Foto: Eurosport

Wszystko rozegrało się w sobotę. Pół okrążenia przed końcem między biegaczami doszło do spięcia. Rozmys, próbujący przegonić prowadzącego Kszczota, zbiegł z trzeciego na pierwszy tor i łokciem zablokował wicemistrza świata. Zdenerwowany Kszczot próbował odepchnąć rywala, potknął się, ale utrzymał na nogach. Obydwaj chcąc nie chcąc stracili na tempie. Pobiegli dalej, ale przepychanka musiała kosztować ich sporo sił, bo żaden z nich nie wygrał biegu.
Na nieporozumieniu zyskał Lewandowski, który na ostatniej prostej obu przegonił. Kszczot przybiegł za nim, Rozmys był trzeci.

"Podstawa do dyskwalifikacji"

Później okazało się, że drugi na mecie awanturę na bieżni przypłacił zakrwawionym kolanem. W środę wydał oświadczenie.
"Według znanych zasad lekkoatletycznych, w biegach powyżej 400 metrów dopuszczalne jest wyprzedzanie oraz potocznie zwane 'walczenie o pozycję', jednakże odbywa się to pod pewnymi warunkami (…). Zawodnik wyprzedający nie może przy zmianie linii przeszkodzić lub wytrącić z rytmu zawodnika na nim się znajdującemu. Jeśli zawodnik wyprzedzający nie jest w stanie zmienić pasa, nie przeszkadzając zawodnikowi na nim się znajdującemu, to mamy od czynienia z podstawą do dyskwalifikacji" - napisał Kszczot.
Dalej w szczegółach opisał zachowanie, które jego zdaniem dyskwalifikuje Rozmysa:
"Biegnąc po pierwszym torze, pozostawiłem miejsce do wyprzedzania po mojej prawej stronie. Michał, wyprzedzając, nie uzyskał takiej przewagi, w której wyprzedzanie można uznać za zakończone. Mówiąc dokładnie, dopuścił się faulu zmieniając tor, na którym się znajdowałem. Spychając mnie do bandy, mogliśmy się obaj porządnie wywrócić. Ostatecznie musiałem się ratować przed wdepnięciem na krawężnik - co przy tej prędkości groziło poważnym skręceniem kostki lub wywrotką, co byłyby jednoznaczne z wykluczeniem ze startu w Mistrzostwach Świata w Doha. Mówiąc krótko - ratowałem swoje nogi odepchnięciem się od Michała. Nie miałem wyboru. Biegam już 13 lat i taka stresująca sytuacja zdarzyła mi się po raz pierwszy".

Nie spał z bólu

Kszczot odniósł się również do odniesionej kontuzji. "Tuż po biegu wiedziałem, że z kolanem jest źle i wiele się nie pomyliłem… Przy ratowaniu się przed upadkiem uderzyłem rzepką, na pełnej prędkości, w kolce Michała. Efekty: pierwszej nocy nie przespałem z powodu bólu. Kolejny dzień był bez treningu. Drugiego dnia byłem w stanie truchtać z dużym bólem. Obrzęk utrzymuje mi się do teraz, ale mogę trenować, nie poddaję się".
Rozmys incydentu z Chorzowa nie skomentował.
Tymczasem do lekkoatletycznych mistrzostw świata w Dausze coraz bliżej. Początek imprezy 27 września, Kszczot jest na 44-osobowej liście kadry Polski.
Relacje z mistrzostw świata na żywo w Eurosporcie 1 i usłudze Eurosport Player.
Autor: twis / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama