Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Polska - Chiny: wynik - Mistrzostwa Świata w koszykówce 2019

Emil Riisberg

02/09/2019, 14:49 GMT+2

Dreszczowiec w meczu reprezentacji Polski koszykarzy na mistrzostwach świata w Chinach. Biało-Czerwoni po niesamowitym spotkaniu pokonali po dogrywce gospodarzy 79:76. To zwycięstwo zapewniło im awans z grupy A do drugiej części turnieju.

Foto: Eurosport

W inauguracyjnym meczu Biało-Czerwoni wygrali w sobotę z Wenezuelą 80:69, a gospodarze pokonali Wybrzeże Kości Słoniowej 70:55. Tak więc poniedziałkowy mecz toczył się o pierwsze miejsce w grupie i potencjalny awans do dalszej fazy rozgrywek. Polacy osiągnęli cel w niewiarygodnych okolicznościach.

Chińskie wieże

Jeszcze przed spotkaniem było wiadomo, że siłą Chińczyków jest gra podkoszowa. Trzej gracze reprezentacji gospodarzy Yi Jianlian, Zhou Qi i Wang Zhelin mają bowiem po 212 cm wzrostu.
- W ofensywie musimy w związku z tym wykonać kilka rzeczy, które pozwolą nam prowadzić skuteczną grę. Wierzymy, że naszym atutem będą rzuty z obwodu, umiejętność trafiania z wypracowanych pozycji. Mamy w tym duże doświadczenie, głębię składu i wypracowany system - zapewniał przed spotkaniem Mike Taylor.
W pierwszej kwarcie potwierdziły się przedmeczowe przewidywania. Polacy mieli problemy z powstrzymywaniem mającego przeszłość w NBA centra Yi Jianliana. Środkowy straszył nie tylko pod naszym koszem, ale trafiał też z dystansu. Niestety, trójki wpadały także po rzutach jego niższych kolegów. Dzięki temu od stanu 7:7 gospodarze odskoczyli Polakom i wygrali kwartę 25:15.

Polska kontratakuje

W drugiej kwarcie Polacy znacznie poprawili obronę, uszczelnili strefę podkoszową i zaczęli grać szybciej w ataku. Akcje przenosiły się co chwila spod jednego pod drugi kosz. Gospodarze nie radzili sobie z agresywną postawą Polaków i łapali kolejne faule. Po pięciu minutach, po każdym kolejnym przewinieniu rywali, nasi koszykarze wykonywali rzuty osobiste. Skuteczni byli także w wejściach pod kosz, a z czasem zaczęli też trafiać z dystansu. Przewaga Chińczyków topniała w oczach.
Świetna gra podopiecznych Taylora dała im wygraną w tej odsłonie 24:10, a do przerwy prowadzenie 39:35. Na słowa uznania zasłużył przede wszystkim lider polskiej ekipy Mateusz Ponitka, który harował na całym boisku, a w ataku rzucił aż 15 punktów. W całym spotkaniu miał niesamowite statystyki: 25 oczek, dziewięć zbiórek, trzy asysty, dwa przechwyty i cztery bloki!

Wymiana ciosów

W pierwszych minutach trzeciej kwarty trwała wymiana ciosów z obu stron. Nieco skuteczniejsi były Chińczycy, którzy wyszli na minimalne prowadzenie. Polacy jednak nie pękli, wytrzymali napór rywali i utrzymywali się w grze. Gra była szarpana, często kończona faulami (za sześć przewinień parkiet opuścił podstawowy rozgrywający Ailun Guo).
Po celnym rzucie za trzy punkty A.J. Slaughtera, na cztery minuty przed końcem kwarty, objęliśmy prowadzenie 50:48. Chwilę później spod kosza trafił Aleksander Balcerowski, poprawił zza łuku Slaughter i wyszliśmy na siedem oczek przewagi. Przed decydującą odsłoną prowadziliśmy 57:54.
W ostatnich dziesięciu minutach walka trwała na całego. Każdy punkt przychodził z trudem. Przez trzy minuty obie strony rzuciły tylko po dwa oczka. U Polaków Ponitka z wejścia pod kosz, u Chińczyków Yi Jianlian - potężnym wsadem. Po trafieniu Damiana Kuliga prowadziliśmy pięcioma punktami (61:55).
Końcówka meczu była bardzo nerwowa i niesamowicie emocjonująca. Polacy najpierw zgubili gdzieś skuteczność w ataku, a rywale w bardzo chaotycznej grze punkt po punkcie odrabiali straty. Po trafieniu za trzy Rui Zhao gospodarze objęli prowadzenie 63:61, na cztery minuty przed końcem. Pod presją czasu trafił także Zheling Wang. Na skomasowaną ofensywę rywali odpowiedział skutecznym wejściem pod kosz Ponitka. Z linii raz trafił Slaughter i było 65:64 dla Chińczyków dwie minuty przed końcem.
W kolejnych akcjach cztery oczka do dorobku drużyny dołożył Yi (wolny i trójka), a zza łuku odpowiedział Slaughter. Przegrywaliśmy 67:69. Dzięki bardzo dobrej obronie na 32 sekundy przed końcem spotkania mieliśmy piłkę i Taylor wziął czas. Slaughter spróbował rzutu za trzy i niestety przestrzelił. Faulowany Qui Zhou wykorzystał tylko jeden wolny. W odpowiedzi z linii nie pomylił się Ponitka. Na zegarze pozostawało 12,5 sekundy, było 70:69 dla Chińczyków i rywale mieli piłkę. Sytuacja była bardzo trudna.

Kuriozalne decyzje

Wtedy doszło do serii skandalicznych decyzji sędziowskich. Chińczycy wybili piłkę z boku wprost do rąk Ponitki, ale... arbitrzy dopatrzyli się faulu naszych koszykarzy! Jiwei Zhao skorzystał z prezentu i wykorzystał dwa wolne. Przy 72:69 zza łuku rzucał Slaughter, był faulowany, ale nie wiedzieć czemu otrzymał tylko... dwa wolne. Naturalizowany Amerykanin wykorzystał swoje szanse.
Piłkę znowu mieli rywale (przy swoim prowadzeniu 72:71), wyrzucali ją z boku, ale tym razem Ponitka w niesamowity sposób przechwycił podanie. Pognał na kosz Azjatów i po dwutakcie został faulowany przez Rui Zhao, kiedy próbował wsadu. Polak w tej sytuacji uszkodził siatkę w obręczy, która musiała zostać naprawiona. Czekający długo na swoje próby Ponitka niestety trafił tylko jeden rzut wolny i potrzebna była dogrywka.

Wojna nerwów

W dodatkowym czasie gry sędziowie długo pilnowali, by Polacy nie wyszli na prowadzenie, w spornych sytuacjach przyznając piłkę rywalom. Mimo to goście nie poddawali się. Każdy z Polaków walczył jak lew. Po dwóch rzutach wolnych Adama Hrycaniuka nasi prowadzili 74:73 na dwie i pół min przed końcem. Chińczycy raz za razem nie trafiali. Polacy także (Ponitka i Slaughter). 44 sekundy przed końcem faulowany po kontrze Ponitka wykorzystał dwa osobiste. Remis 76:76 dał gospodarzom Minghui Sun rzutem za trzy punkty.
To nie był koniec emocji. Odważne wejście Kuliga pod kosz zapewniło nam cenne punkty - prowadziliśmy 78:76! 10,8 sekundy przed końcem piłkę znowu mieli rywale. Dzięki naszej doskonałej obronie popełnili jednak błąd pięciu sekund. Po chwili faulowany Ponitka chybił pierwszy rzut, trafił drugi. Polacy nie mogli pozowlić rywalom rzucać za trzy, więc nieprzepisowo powstrzymali Minghuia Suna. Ten dwa razy chybił, a Kulig przy zbiórce posłał piłkę w aut. Na nasze szczęście ostatni rzut za trzy punkty na remis przestrzelił Jianlian Yi. Wygraliśmy ten dreszczowiec!
W poniedziałek Wenezuela pokonała Wybrzeże Kości Słoniowej 87:71. Z koszykarzami z Afryki zmierzymy się w środę (godz. 10 czasu polskiego).
Autor: dasz / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama