Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Mike Pence o konflikcie NBA - Chiny. "NBA zachowuje się jak filia autorytarnego reżimu"

Emil Riisberg

25/10/2019, 12:13 GMT+2

Wiceprezydent USA Mike Pence dał wyraz swojemu niezadowoleniu z próby załagodzenia przez środowisko NBA konfliktu z Chinami. Słowa i porównania, jakich użył, były mocne, jak oskarżyciela na sali sądowej.

Foto: Eurosport

Pence przemawiał w Waszyngtonie. Jego czwartkowe wystąpienie było drugim dłuższym politycznym przemówieniem na temat Chin w ciągu roku. Poprzednio wiceprezydent USA zarzucał władzom Chińskiej Republiki Ludowej ingerowanie w proces demokratyczny w Stanach Zjednoczonych.
Tym razem oskarżył Pekin o ograniczanie "praw i wolności" w Hongkongu. W końcu musiał przejść do basketu i NBA, bo w ostatnim czasie relacje na linii najlepsza liga koszykówki - Chiny są bardzo napięte.
- Wielu graczy i właścicieli klubów NBA, którzy korzystają z wolności słowa do krytykowania swojego kraju, milkną, gdy chodzi o prawa innych narodów. Będąc po stronie Komunistycznej Partii Chin i ograniczając wolność słowa, NBA zachowuje się jak filia autorytarnego reżimu - rozprawiał Pence.
Dostało się również Nike, amerykańskiemu producentowi sprzętu sportowego.
- Nike promuje się jako tak zwany mistrz sprawiedliwości społecznej, ale kiedy chodzi o Hongkong, to woli sprawdzać społeczne sumienie. Sklepy tego producenta w Chinach wycofały ze swoich półek pamiątki z logo Houston Rockets, aby przyłączyć się do chińskiego rządu w proteście przeciwko dyrektorowi Rakiet i jego wpisowi - grzmiał wiceprezydent.

Wystarczyło siedem wyrazów

Relacje między NBA i Chinami popsuły się od jednego, zdawało się niewinnego, wpisu na Twitterze dyrektora generalnego Houston Rockets. Daryl Morey siedmioma słowami "Walcz o wolność. Popieraj Hongkong" ("Fight for freedom. Stand with Hong Kong") nawiązał do trwających od miesięcy w Honkongu protestów. Niby jeden, nieostrożny komunikat, ale wystarczył, by miliony obywateli i sponsorów z Chin poczuły się urażonych.
Chińska federacja koszykarska z miejsca zawiesiła wszelkie kontakty z Rakietami, a trzeba przypomnieć, że chińską koszykówką dyryguje Yao Ming, były zawodnik Houston Rockets i najjaśniejsza gwiazda tamtejszego basketu.
Sponsorzy natychmiast odwrócili się od zespołu. Producent obuwia Li-Ning oraz Shanghai Pudong Development Bank zapowiedziały, że zawieszają współpracę. NBA również ma wiele do stracenia, nie tylko pod względem wizerunkowym. Najważniejszy sportowy kanał telewizyjny w Chinach CCTV5 nie pokazał pierwszych meczów Rockets w rozpoczętym właśnie sezonie.

Gaszą pożar

W NBA i w samym Houston szybko się zreflektowano, czym pachnie bojkot i ile liga może stracić na konflikcie z Chinami. Za gaszenie pożaru wzięli się zawodnicy. To ich głównie miał na myśli wiceprezydent Pence.
Chińską społeczność przeprosili koszykarze drużyny James Harden i Russell Westbrook.
- Przepraszamy, kochamy Chiny. Kochamy tam grać. Jeździmy tam raz czy dwa razy do roku i fani zawsze nas gorąco wspierali i kochali - próbował łagodzić sytuację Harden, największa gwiazda Rakiet i najlepszy strzelec NBA w sezonie 2018-19.
Od wypowiedzi dyrektora Moreya zdystansował się właściciel klubu Tilman Fertitta. Podkreślił, że Morey nie wypowiadał się w imieniu Houston Rockets.
Głos w sprawie zabrał także jeden z najbardziej rozpoznawalnych i wpływowych koszykarzy NBA LeBron James. Sprawcę zamieszania nazwał "źle poinformowanym" i zasugerował mu trzymanie języka za zębami, gdy mowa o dziedzinach niezwiązanych z koszykówką.
Nieco inaczej całą sprawę widzi komisarz NBA Adam Silver. Przyznał, że choć jest mu przykro z powodu urażonych uczuć obywateli Chin, to mimo wszystko nadal będzie wspierał wolność wypowiedzi. Zadeklarował także wolę przedyskutowania sytuacji ze stroną chińską. Wywołało to kolejną falę oburzenia w Państwie Środka i sytuacja wciąż jest napięta.

Potężny rynek, wielkie pieniądze

Chiny to drugi najważniejszy rynek dla NBA. Koszykówka jest tam jednym z najpopularniejszych sportów, uprawia ją ponad 300 milionów ludzi. W ubiegłym sezonie w Chinach NBA oglądało 600 milionów osób.
W 2015 roku gigant technologiczny Tencent podpisał 5-letnią umowę z amerykańską ligą na transmisję meczów. Wartość kontraktu to 700 mln dolarów. W tym roku przedłużono umowę o kolejne pięć lat, tym razem za 1,5 mld dolarów.
Autor: twis / Źródło: eurosport.pl, cnbc.com, theguardian.com
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama