Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Kobe Bryant nie żyje. Wyniki śledztwa w sprawie katastrofy helikoptera

Emil Riisberg

08/02/2020, 11:21 GMT+1

Są pierwsze wyniki prac śledczych zajmujących się katastrofą helikoptera, w wyniku której śmierć ponieśli Kobe Bryant, jego córka i siedem innych osób. Jak podaje Krajowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB), przyczyną tragedii nie była awaria silnika.

Foto: Eurosport

Po katastrofie śmigłowca Sikorsky S-76B, który rozbił się o zbocze jednego ze wzgórz w Calabasas, w stanie Kalifornia, media spekulowały, że prawdopodobną przyczyną tragedii była fatalna widoczność.
Nisko osadzone chmury i gęsta mgła były widoczne na nagraniach ludzi, którzy pojawili się w okolicach miejsca dramatu.
W piątek śledczy potwierdzili, że helikopter nie miał żadnej wewnętrznej awarii przed wypadkiem. Ekspertyzy nie wykazały żadnych cech wskazujących na "katastrofalną wewnętrzną awarię".
11-stronicowy wstępny raport nie wykluczył innych uszkodzeń mechanicznych, które mogą zostać odkryte, gdy inne części helikoptera zostaną zdemontowane lub dokładniej zbadane.

"30 metrów od szczytu chmur"

Ujawniono też, w jakich okolicznościach doszło do wypadku. Robert Clifford, prawnik zajmujący się katastrofami lotniczymi, powiedział, że przy bardzo słabej widoczności helikopter powinien być prowadzony przez dwóch pilotów. W tym przypadku tak nie było.
Okazało się, że doświadczony pilot Ara Zobayan poinformował wieżę kontroli lotów o próbie wzniesienia ponad chmury na wysokość około 1200 metrów. Wymusiły to pogoda i warunki.
Przed zderzeniem udało mu się wznieść na wysokość 700 metrów. Śledczy donoszą, że helikopter znajdował się zaledwie "30 metrów od szczytu chmur". Po osiągnięciu tej wysokości maszyna zaczęła pikować. Pilot skręcał w lewo, w stronę stromego wzniesienia. Helikopter uderzył w zbocze góry z prędkością ponad 290 km/h.
- Jeśli opuszczasz szczyt chmur z tak wielką prędkością, to z pewnością stracisz kontrolę nad maszyną - ocenił konsultant bezpieczeństwa lotniczego Kipp Lau.

Lecieli na mecz

Do katastrofy z udziałem 41-letniego Bryanta i jego 13-letniej córki Gianny doszło w niedzielę 26 stycznia. Śmierć poniosło łącznie dziewięć osób.
Feralny lot odbywał się do Thousand Oaks, gdzie dziewczynka miała odbyć trening, a po nim rozegrać mecz.
Obecnie prowadzone są przesłuchania, m.in. kontrolerów ruchu lotniczego, w celu ustalenia okoliczności wypadku. Raport końcowy, jak zaznaczono, może powstać w ciągu 12 do 18 miesięcy.
Zbiorowe uroczystości pogrzebowe dziewięciu ofiar tragedii zaplanowano na 24 lutego.

Śmierć Bryanta, który przez 20 lat grał w drużynie Los Angeles Lakers, pogrążyła w smutku świat sport. Legendarny koszykarz był pięciokrotnym mistrzem ligi NBA (2000-2002, 2009-2010) i dwukrotnym mistrzem olimpijskim z reprezentacją USA (2008, 2012).
Autor: lukl, asty / Źródło: tvn24.pl, Reuters, ESPN, NTSB Newsroom
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama