Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Jak nie teraz, to kiedy? Hiszpania ma wszystko, żeby zabrać tytuł USA

Emil Riisberg

02/09/2014, 14:26 GMT+2

Pół świata, w tym cała Polska, żyje mistrzostwami świata w siatkówce. Druga połowa emocjonuje się hiszpańskim mundialem koszykarskim, przy którym każdy zadaje sobie pytanie: czy w końcu USA zostaną zdetronizowane? Zwłaszcza że Amerykanie pozornie zlekceważyli konkurencję i na MŚ grają "trzecim garniturem".

Foto: Eurosport

Od wielu lat kadra USA nie była tak słaba. Prawie wszystkie największe gwiazdy wolały przedłużyć sobie wakacje i przygotować się do przyszłego sezonu NBA. Próżno zatem szukać w Hiszpanii LeBrona Jamesa, Kevina Duranta czy Chrisa Paula.

23 lata i już się oszczędza

Ostatni raz skład ekipy USA prezentował się na papierze tak mizernie osiem lat temu. Wtedy też Amerykanie po raz ostatni przegrali mecz, a turniej w ich wykonaniu okazał się kompletną klapą, bo do domu wrócili "tylko" z brązem. Nie pomogli im nawet młodzi LeBron, Carmelo Anthony i Dwyane Wade, którzy pomimo znikomego doświadczenia posiadali już status gwiazd.
Jak zmienia się podejście do reprezentowania narodowych barw obrazuje to, że teraz z gry zrezygnował nawet 23-letni Kawhi Leonard. Niedawny MVP Finałów NBA postanowił się oszczędzać, idąc śladem swojego kolegi z San Antonio Spurs - 32-letniego Tony'ego Parkera, który podkreślił, że gra w reprezentacji w ostatnich latach zbytnio go przeciążyła. W przypadku Leonarda podobne postępowanie jest o tyle dziwne, że w kadrze praktycznie jeszcze nie grał.
Na dodatek Amerykanie mają w tym roku wyjątkowego pecha. Urazy wyeliminowały z MŚ Blake'a Griffina i Paula George'a, którzy razem z Durantem mieli grać pierwsze skrzypce.
Wydaje się, że właśnie teraz nadszedł czas, by znów utrzeć nosa hegemonom basketu.

Gospodarz silny jak nigdy

Jednak już pierwsze mecze na MŚ pokazały, że nawet nie drugi, ale trzeci garnitur Amerykanów jest o niebo lepszy od większości zespołów walczących w Hiszpanii. Na ich drodze, i to dopiero w meczu o złoto, może stanąć jedna drużyna. Hiszpanie jak nigdy są głodni sukcesu, mają wsparcie swoich kibiców i kipią chęcią utarcia nosa faworytom. Właśnie dlatego na turniej zmobilizowali swoje największe gwiazdy.
Zresztą to właśnie oni osiem lat temu wygrali mundial. Najlepszy wtedy w całym turnieju Pau Gasol dziś przeżywa drugą młodość i znów jest liderem swojego zespołu. Zawsze groźnych i uważanych za trzecią siłę Brazylijczyków rozbił niemal w pojedynkę. Na swoim koncie miał na koniec 26 punktów, dziewięć zbiórek i trzy bloki. La Roja wygrała prawie 20 punktami.
Gra 34-letniego Gasola była o tyle imponująca, że pod koszem musiał się mierzyć z trzema centrami rodem z NBA - mistrzem ze Spurs Tiago Splitterem, kolegą Marcina Gortata - Nene i Andersonem Varejao, który znów będzie grał z LeBronem.
W kadrze wspierają go jeszcze jego koledzy z parkietów najsilniejszej ligi świata - brat Marc, Serge Ibaka, Ricky Rubio, Jose Calderon. Poza tym w składzie znaleźli się najlepsi koszykarze Europy, którzy kiedyś posmakowali gry za oceanem - Rudy Fernandez, Sergio Rodriguez i Juan Carlos Navarro. Zresztą większość z nich zdobyła złoty medal osiem lat temu.

Dwójka, co zmieniła oblicze USA

Tyle że tym razem może nie być tak łatwo. Wtedy w meczu o mistrzostwo Hiszpanie musieli pokonać Greków, którzy w półfinale wyeliminowali USA. Teraz nie wygląda na to, by Amerykanie nie poradzili sobie z rywalami i nie doszli do finału.
Choć osiem lat temu w szeregach Amerykanów grało wiele gwiazd z Jamesem i Wadem na czele, to był to dopiero początek pracy z reprezentacją Mike'a Krzyzewskiego i Jerry'ego Colangelo. Ta dwójka całkowicie przeobraziła system selekcji i przygotowań do międzynarodowych rozgrywek, a efekt był widoczny już na kolejnych igrzyskach w Pekinie w 2008 roku, gdzie wrócili na tron. W finale pokonali, po bardzo emocjonującym meczu, nie kogo innego, a Hiszpanów.
Dwa lata później, z już wyrastającym na jedną z największych gwiazd NBA Kevinem Durantem, powtórzyli ten sukces. Podobnie było na igrzyskach w Londynie, gdzie po raz ostatni błyszczał Kobe Bryant, a James nie miał sobie równych. Teraz przyszedł czas na młodych zawodników, którzy nie mają wielkiego doświadczenia i dopiero wchodzą na salony.

Nowa fala w Ameryce

Mimo wszystko tacy koszykarze jak Anthony Davis, Kenneth Faried i Klay Thompson już w pierwszych meczach MŚ pokazali, że warto było na nich postawić, a prowadzona przez nich reprezentacja USA daje lekcję basketu kolejnym rywalom. Na razie Amerykanie sprawili lanie Finom (114:55) oraz Turkom (98:77), choć ci drudzy potrafili przez wiele minut prowadzić wyrównaną walkę.
W grupie nie będą już mieli groźnych przeciwników, a schody zaczną się dopiero w ćwierćfinale, w którym mogą trafić na Litwinów i Słoweńców. Jednak nikt nie wyobraża sobie, by Amerykanie nie zagrali w finale z Hiszpanami, którzy powinni uporać się po drodze m.in. z Francuzami i Grekami.
undefined, a emocji na pewno nie zabraknie. W końcu to właśnie do Hiszpanii w 1992 roku po raz pierwszy zawitały największe gwiazdy koszykówki z Ameryki.
Autor: Krzysztof Krzykowski / Źródło: sport.tvn24.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama