Na jednej nodze, bez łańcucha. Zapamięta to zwycięstwo na długo

Zwycięstwo młodego De Lie, już dziesiąte w bieżącym sezonie, nie było wielkim zaskoczeniem, jeśli wziąć pod uwagę formę 21-latka w wyścigach jednodniowych. W elicie zadebiutował zaledwie rok temu, ale już zdołał zgromadzić na koncie całkiem pokaźną kolekcję wygranych, w większości właśnie w tzw. klasykach.

Na starcie niedzielnego wyścigu był więc wymieniany w gronie faworytów, chociaż konkurencję miał z wysokiej półki, by wymienić choćby świeżo upieczonego mistrza Europy Christophe'a Laporte'a (Jumbo-Visma), czy zwycięzcę trzech etapów i klasyfikacji punktowej Vuelta a Espana Australijczyka Kadena Grovesa (Alpecin-Deceuninck).

De Lie stanął jednak na wysokości zadania i na finiszu 188-kilometrowego wyścigu wypracował sobie kilka metrów przewagi nad rywalami. Jak się okazało chwilę później, właśnie ta przewaga okazała się kluczowa dla zwycięstwa młodego Belga.

Kilkadziesiąt metrów przed metą prawy but kolarza wypiął się z pedału. De Lie próbował na powrót wpiąć się w zatrzask, by kontynuować walkę, ale przy tej prędkości i częstotliwości obrotów okazało się to niemożliwe.

Zmierzał więc do mety, pedałując jedną nogą i z trudem utrzymując równowagę na rowerze. Na domiar złego zaledwie kilka metrów przed metą nierównomierne pedałowanie sprawiło, że w jego rowerze spadł łańcuch. Do mety na szczęście było już na tyle blisko, że balansujący na granicy utraty równowagi kolarz zdołał jeszcze ostatkiem sił wypchnąć rower przed siebie.

To wystarczyło, by utrzymać prowadzenie i sięgnąć po kolejną wygraną. Tuż za nim linię mety przeciął Groves, a na trzecim miejscu finiszował Francuz Florian Senechal (Soudal - Quick Step).