Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Tour de France 2020: Zenon Jaskuła, pierwszy Polak który wygrał etap Tour de France - kolarstwo

Emil Riisberg

06/09/2020, 06:16 GMT+2

W 1993 roku wygrał etap w Tour de France. Długo, przez ponad dwie dekady, Zenon Jaskuła pozostawał jedynym Polakiem, który tego dokonał. Dziś kolarstwu przygląda się z dystansu, na rowerze jeździ już tylko rekreacyjnie, ale wciąż dopinguje tych, którzy próbują powtórzyć jego sukces. - Michałowi Kwiatkowskiemu należy się przynajmniej wygrany etap. Zasłużył na to - mówi w rozmowie z eurosport.pl.

Zenon Jaskuła na trasie Tour de France

Foto: Eurosport

22 lipca 1993 roku z Andory wystartował 16. etap wyścigu Tour de France. Najdłuższy w tamtej edycji, mierzący 230 km i kończący się podjazdem na Pla d'Adet, stację narciarską w okolicach Saint-Lary-Soulan po francuskiej stronie Pirenejów. Jaskuła stanął na starcie tego etapu jako trzeci kolarz w klasyfikacji generalnej. Złożyło się na to kilka szczęśliwych okoliczności.
- Akurat na ten wyścig nie było w drużynie wyraźnego lidera na klasyfikację generalną. Ja z kolei dość dobrze pojechałem wcześniej Giro i Tour de Suisse, pokazałem się też w paru innych wyścigach - wspomina dziś Jaskuła, który nieco ponad miesiąc wcześniej ukończył Giro d'Italia na 10. miejscu.
Pierwszy etap Wielkiej Pętli wygrał kolega Jaskuły z grupy GB-MG Maglificio Mario Cipollini. Gdy włoski zespół okazał się bezkonkurencyjny w drużynowej czasówce, Cipollini założył żółtą koszulkę. Był liderem wyścigu.
- Cała ekipa była w euforii. Sponsorzy również byli zadowoleni. To wszystko nas mocno podbudowało. Kiedy więc przyszły etapy górskie, od razu zacząłem się pokazywać - przypomina sobie Jaskuła.

Pokonał najlepszych

Wtedy na prowadzeniu był już Miguel Indurain, o którym mówiło się wówczas, że jest kolarzem wszechmocnym. W latach 1991-95 zdominował Tour de France i został pierwszym w historii człowiekiem, który wygrał wyścig pięć razy z rzędu. Ale akurat tamtego dnia Hiszpan nie był w najlepszej dyspozycji.
Nie przeszkodziło mu to jednak odpowiedzieć na atak Tomy'ego Romingera, który ten przypuścił na pierwszych kilometrach podjazdu. Szwajcar walczył o umocnienie się na prowadzeniu w klasyfikacji górskiej.
We wszystko jednak wmieszał się Jaskuła, który niespodziewanie przeskoczył do prowadzącej dwójki. Przez długi czas jechał tuż za liderami. Zaatakował około 200 metrów przed metą i zostawił za sobą dwóch wielkich kolarzy. Mogli tylko bezsilnie się przyglądać, jak Polak z grupy GB-MG Maglificio unosi w górę ręce na linii mety.

Wygrana wzmocniła wiarę w sukces

- Po drużynowej jeździe na czas byłem wysoko w klasyfikacji, a potem przez kilka etapów jechałem na trzecim miejscu. Ale dopiero gdy wygrałem tamten etap, uwierzyłem, że stać mnie na utrzymanie tej pozycji i że mogę to trzecie miejsce dowieźć do Paryża - mówi pierwszy polski zwycięzca etapowy w Tour de France.
Jaskuła utrzymał trzecie miejsce w "generalce" i stanął na podium Wielkiej Pętli w Paryżu obok Induraina i Romingera. Na liczącej 3714 km trasie stracił do zwycięzcy niecałe sześć minut. Miano jedynego Polaka, który wygrał etap Tour de France odebrano mu dopiero 21 lat później. Dokonał tego Rafał Majka, który sięgnął po etapowy triumf najpierw w Risoul, a trzy dni później w tym samym miejscu co jego poprzednik.
Miguel Indurain, Tony Rominger i Zenon Jaskuła - podium TDF w 1993 roku

Rower tylko dla zdrowia

Dzisiaj Zenon Jaskuła kolarstwu przygląda się z dystansu. Nie ma zbyt wiele czasu na śledzenie wielogodzinnych relacji z wyścigów, sam też nieco inaczej traktuje dziś jazdę na rowerze.
- Wciąż się bawię rowerem. Ale teraz więcej jeżdżę na rowerze górskim albo skaczę na BMX-ie. Zbudowałem nawet taką specjalną trasę dla siebie i moich synów. W okolicy jest mało ścieżek rowerowych, a żeby wyjechać na drogę, trzeba być samobójcą, tak dużo jest samochodów. Nie wiem, jak wiele ich przybywa. Siedemset, osiemset tysięcy rocznie? Wszyscy się spieszą, każdy za czymś goni, nie bardzo wiadomo za czym - zastanawia się były kolarz.
On sam nie ryzykuje. Jak na rower, to tylko z synami po lesie.
- Poza tym teraz to już są bardziej spacerowe jazdy. Kiedyś się jeździło sześć, siedem godzin. Czasem osiem. Teraz wyjeżdżam najwyżej na dwie godzinki, jedynie dla zdrowia i utrzymania kondycji. Jedyna pociecha, że w czasie tej pandemii więcej ludzi wsiadło na rowery - przyznaje.

Głowa sportowca pracuje inaczej

Były znakomity góral i specjalista od jazdy na czas odwiesił szosowy rower na haku, ale wciąż docenia korzyści, jakie przyniosły mu lata uprawiania kolarstwa.
- To, co na zawsze ze mną zostało, to dieta i umiejętność zdrowego odżywiania się. Po zakończeniu kariery przytyłem może dwa kilogramy. Przestrzeganie pewnych zasad bardzo pomaga utrzymać dobrą formę przez całe życie - deklaruje.
Medalista mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich w Seulu dostrzega też inne, bardziej życiowe aspekty twardej kolarskiej szkoły, jaką odebrał w młodości.
- Sportowiec łatwo się nie poddaje, nawet po zakończeniu kariery. Kiedy w życiu pojawiają się jakieś trudności, trochę łatwiej jest je przetrwać. Inaczej pracuje głowa, silniejsza jest psychika. Nie raz w życiu było bardzo ciężko i trzeba było to jakoś przetrzymać - wspomina.
- Podczas wyścigu żyło się z dnia na dzień. Psycholog często powtarzał: "Nie myśl o jutrzejszym dniu. Myśl o tym, co jest dzisiaj. O tym, żeby dziś dowieźć koszulkę, albo dziś wygrać etap. O jutrzejszym dniu będziemy myśleć, jak skończy się dzisiejszy". I faktycznie: bez sensu było snuć plany na etapy 17. czy 19., jak w ogóle mogłem do nich nie dojechać. To wszystko nauczyło mnie pozytywnego myślenia, rozkładania sił i koncentrowania się na celu - mówi były wicemistrz olimpijski i wicemistrz świata w jeździe drużynowej na czas.
picture

Zenon Jaskuła na trasie Tour de France

Foto: Eurosport

Niech Kwiatkowski wygra etap

Zwycięzca 16. etapu Wielkiej Pętli z 1993 roku zwraca też uwagę na to, że dzisiejsi sportowcy nieco zbyt dużą wagę przykładają do wywieranej na nich przez kibiców i sponsorów presji.
- Nigdy nie czułem, że po moich sukcesach ktoś ode mnie wymaga więcej, bo ja zawsze sam od siebie wiele wymagałem. Chciałem zawsze pojechać jak najlepiej. Każdy zawodnik na światowym poziomie ćwiczy po to, żeby się poprawiać z roku na rok, chociaż to nie zawsze się udaje - przyznaje.
I chociaż deklaruje, że na śledzenie wydarzeń sportowych nie poświęca już tak wiele czasu, jak kiedyś, wciąż przygląda się karierom najlepszych polskich kolarzy. I ciągle liczy na to, że Michał Kwiatkowski doczeka się swojej wygranej w Wielkiej Pętli.
- To jest wielki talent, podobnie jak Rafał Majka. Myślę, że byłoby szkoda, gdyby przynajmniej nie wygrał etapu. Zasłużył sobie na to. Wygrał mistrzostwa świata, wygrał Mediolan-San Remo, wygrał wiele innych wyścigów. Etap na Tour de France byłby swego rodzaju dopełnieniem. No bo kiedy jeszcze? - zastanawia się były kolarz. - W tym roku odpuści, w przyszłym odpuści, a potem skończy karierę żałując, że nie sięgnął po ten sukces.

Trzeba być egoistą

- W sporcie trzeba być trochę egoistą, nie można być zawsze dobrym dla wszystkich - dodaje, przypominając, że Kwiatkowski ma w zespole określone zadania do wykonania. Ale nie zgadza się z często powtarzanymi opiniami, że były mistrz świata z Ponferrady "marnuje się" w zespole Ineos.
- W dobrej drużynie zawsze jest lepiej, bo daje znacznie większe możliwości rozwoju. Ale czasem można pokazać trochę pazurków. Jeśli czuje się na tyle, żeby pomagać, niech pomaga. Ale jeśli czuje się lepiej… W drodze na metę nikt go nie zatrzyma. Wygranej nikt mu nie odbierze - przekonuje Jaskuła.
- Ja bym sobie życzył, żeby Michał wygrał etap i "rozliczył się" z wyścigiem. To byłaby dla niego zasłużona nagroda, a i kibicom byłoby znacznie przyjemniej oglądać taką walkę. Niech pomaga kolegom z drużyny, ale niech wygra etap - życzy Kwiatkowskiemu triumfator z Saint-Lary-Soulan.

To będzie rok Roglicia?

Trzeci kolarz Tour de France w 1993 roku nie ma wyraźnego faworyta w tegorocznej edycji, choć zwraca uwagę na formę Primoża Roglicia.
- Roglić już wcześniej był swego rodzaju objawieniem, a w tym roku prezentuje się jeszcze lepiej i może wygrać ten wyścig. Ale z drugiej strony przez tego wirusa tak naprawdę nie bardzo wiemy, kto jest w jakiej formie - zastrzega.
- Niektórzy startują w tym Tourze z marszu, więc może tu być jeszcze wiele niespodzianek. Nie wszyscy są tak przygotowani, jak być powinni przed tak trudnym wyścigiem. Do formy dochodzi się ścigając, a tutaj startów wcześniej było bardzo mało. Ten Tour de France to wielka niewiadoma - kończy Jaskuła.
Relacje z Tour de France od startu do mety każdego etapu oglądaj w Eurosporcie 1 i w Eurosport Playerze.
Autor: Mariusz Czykier / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama