Wypadek Tigera Woodsa. Policja ustaliła główną przyczynę wypadku

Do zdarzenia doszło 23 lutego w Kalifornii. Samochód prowadzony przez Tigera Woodsa - jedyny uczestniczący w wypadku - został poważnie zniszczony. Początkowo informowano, że ratownicy musieli rozciąć karoserię, aby wyciągnąć poszkodowanego. Później jednak zdementowano te doniesienia. W aucie nie było innych osób.

Utytułowany golfista miał wiele szczęścia, że przeżył. Amerykanin musiał przejść skomplikowaną operację dolnej części prawej nogi. Konieczne było zastosowanie wielu śrub, które mają ustabilizować złamane w wielu miejscach kości stopy, piszczelową i strzałkową. Jego dalsza kariera stanęła pod znakiem zapytania.

- Woods, jadąc niebezpiecznym odcinkiem drogi w Rolling Hills Estates w hrabstwie Los Angeles, osiągnął prędkość 135-140 km/h, wówczas stracił kontrolę nad pojazdem - powiedział kapitan James Powers na konferencji prasowej.

- W momencie zderzenia z drzewem samochód jechał 120 km/h. Co więcej, rejestrator danych z czarnej skrzynki wykazał, że Woods w trakcie wypadku nie korzystał z hamulców, a zamiast tego wciskał pedał gazu, próbując kontrolować auto - dodał Powers.

Woods jest triumfatorem 15 turniejów wielkoszlemowych, co daje mu drugie miejsce w klasyfikacji wszech czasów. Lepszy od niego pod tym względem był tylko Jack Nicklaus - 18. Wielu ekspertów określa Woodsa mianem najlepszego golfisty w historii. Na czele rankingu światowego był przez rekordowe 683 tygodnie. W 2019 roku został odznaczony przez Donalda Trumpa Prezydenckim Medalem Wolności, najwyższym odznaczeniem przyznawanym cywilom w Stanach Zjednoczonych.

Autor: fira / Źródło: eurosport.pl, Reuters