Thomas Laurent, wypadek na Spa-Francorchamps - wyścigi długodystansowe WEC

Sobotnie zmagania w Belgii trwały sześć godzin. W każdym z zespołów jak zawsze mogło startować na zmianę trzech kierowców. Jednym z zawodników występującej w klasie LMP2 ekipie Signatech Alpine Matmu był Laurent.

Utalentowany 22-latek walczył o jak najwyższe miejsce z Fritsem van Eerdem z Ferrari. Jechał ponad 200 kilometrów na godzinę. W pewnym momencie przed zakrętem Blanchimont doszło do kontaktu, po którym auto Laurenta w niekontrolowany sposób uderzyło w bandę. Wtedy do końca rywalizacji została godzina i 20 minut.

- Co tam się stało? Będzie dachowanie? Ależ potężny wypadek. To jest wyeliminowanie zespołu z wyścigu, ale widać, że z kierowcą na szczęście wszystko w porządku. Samochód jest jednak kompletnie zniszczony. Wcześniej był kontakt z zawodnikiem Ferrari, od tego momentu był już tylko pasażerem w swoim aucie. Była szansa na drugie miejsce, a może nawet na zwycięstwo w klasie - komentował w Eurosporcie Grzegorz Gac.

- Przepraszam, koledzy. Jechałem obok Fritsa, byłem bardzo blisko i stało się - mówił Laurent kilkanaście sekund po wypadku.

Najważniejsze było to, że z mocno zdemolowanego auta wyszedł o własnych siłach. Potem trafił do szpitala na badania, które nie wykazały obrażeń.

Cały wyścig wygrała ekipa Toyota Gazoo Racing, która jeździ w klasie LMP1. Pierwsze miejsce kategorii LMP2 zdobyli kierowcy United Autosports.

Wśród startujących w klasie GTE PRO triumfowała ekipa Porsche GT Team, natomiast w GTE AM najlepsi okazali się zawodnicy teamu AF Corse.

Zmagania kierowców można oglądać w Eurosporcie.

Autor: Srogi / Źródło: eurosport.pl