Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

ME w tenisie stołowym. Li Qian: złotym medalem spełniłam marzenie

Emil Riisberg

25/09/2018, 14:03 GMT+2

Sama przyznaje, że w połowie czuje się Polką i w połowie Chinką, ale największy sukces osiągnęła w biało-czerwonych barwach. - Złotym medalem mistrzostw Europy w singlu spełniłam wielkie marzenie – wyznała tenisistka stołowa Li Qian po powrocie z Alicante.

Foto: Eurosport

Nigdy w historii tej dyscypliny reprezentant Polski nie wywalczył złota mistrzostw Europy w singlu. Li Qian ma w dorobku medale w grze pojedynczej i podwójnej (również w drużynie), ale brakowało jej tak spektakularnego sukcesu. Trzy lata temu sięgnęła też po brąz MŚ w deblu. W półfinale w Hiszpanii wygrała z Katarzyną Grzybowską-Franc (SKTS Sochaczew), a w finale z Ukrainką Margarytą Piesocką, z którą kiedyś grała w klubie z Tarnobrzega. Grzybowska-Franc zakończyła turniej na trzecim miejscu.

- Bardzo się cieszę ze zwycięstwa w mistrzostwach Europy, spełniłam wielkie marzenie, ale dziś trochę się... stresuję. Nie mówię bardzo dobrze po polsku, dlatego większym stresem jest dla mnie udział w konferencji niż gra w tenisa stołowego. Nadal nie wierzę, że wywalczyłam upragniony złoty medal – przyznała 32-letnia Li Qian.

Mieszka w Tarnobrzegu

Zawodniczka pochodząca z Chin od wielu lat mieszka i trenuje w Tarnobrzegu. Na co dzień trenuje pod okiem Zbigniewa Nęcka i Kingi Stefańskiej.

- Bardzo chciałam im podziękować. Przez kilka lat nie grałam na najwyższym poziomie, ale trener Nęcek ciągle we mnie wierzył, wciąż pomagał i motywował. Od kilkunastu lat mocno wspiera mnie także moja "siostra" Kinga Stefańska. Razem pracujemy na treningach, a po zajęciach możemy o wszystkim porozmawiać. W finale w Alicante słyszałam jak krzyczy do mnie "topspin". W ferworze walki zapomniałam o tym zagraniu, ale Kinga natychmiast zareagowała – przyznała pingpongistka KTS Enea Siarka.

W Alicante Li Qian pokonała także m.in. Austriaczkę Amelie Solję, Rumunkę Bernadette Szocs i Rosjankę Polinę Michajłową.

- Bardzo trudne były spotkania z Michajłową, z którą nigdy wcześniej nie wygrałam, oraz z Szocs. Ona z kolei w ostatnim czasie w ogóle nie przegrywała z defensorkami – dodała Li Qian, który preferuje defensywny styl gry.

"Jestem w połowie Polką, w połowie Chinką"

W środę Li Qian, nazywana z racji warunków fizycznych "Małą", wraca do Chin. Już kilka tygodni nie widziała się ze swoim czteroletnim synem. Do Polski wróci w przyszłym miesiącu. 13 października tarnobrzeżanki rozpoczynają sezon w Lidze Mistrzyń.
- Czuję, że jestem w połowie Polką i w połowie Chinką. Uwielbiam polskie kabanosy, potrafię usmażyć naleśniki, zrobić omlet, ugotować zupę cebulową. Moje dziecko jest jednak w Chinach, a ja bardzo chcę je zobaczyć, rozmowy przez Skype'a to nie to samo. Ale oczywiście będę trenowała i przygotowuję się jak najlepiej potrafię do dalszej części sezonu – dodała reprezentantka Biało-Czerwonych.

Celem Li Qian, co podkreśla trener reprezentacji i Enea Siarki Nęcek, są igrzyska w Tokio w 2020 roku. Miesiąc po nich w Warszawie odbędą się kolejne indywidualne ME.
Autor: kz / Źródło: PAP
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama