Spadł z motocykla, inny ściął go po chwili. Nieszczęśliwa seria wypadków na torze

Chwile grozy na torze w Walencji. W trakcie niedzielnego wyścigu Moto GP wypadkowi uległ Francuz Johann Zarco. - To mogło się skończyć połamaniem obu nóg - komentował przerażony ekspert Neil Hodgson.
Wszystko działo się w zakręcie numer sześć. Pędzący zawodnicy tracili przyczepność i jeden po drugim wypadali z toru. Jako pierwszy Danilo Petrucci, po chwili Zarco, a kolejnych kilka sekund później Iker Lecuona.
Same upadki groźne nie były, doświadczeni kierowcy wiedzą, jak wychodzić z nich cało, cała trójka szybko się otrzepała i podniosła.
Tor opuścił na noszach
Jak się jednak okazało, w przypadku Zarco zagrożenie nie minęło. Francuz zmierzał już w kierunku swojego motocykla i chciał kontynuować rywalizację, ale nie widział, co dzieje się za jego plecami. Sunąca po nawierzchni maszyna Hiszpana Lecuony potężnie podcięła mu nogi, a kierowca wystrzelił w powietrze, robiąc niemal pełne salto w tył.
Zarco był w szoku, a niemniej przerażony Lecuona momentalnie klęknął przy rywalu, by upewnić się, że nie stała mu się krzywda.
- To mogło się skończyć połamaniem obu nóg - komentował były kierowca Neil Hodgson. Inny z byłych motocyklistów, Keith Huewen, zwrócił uwagę, że Zarco powinien być bardziej uważny i rozejrzeć się, co dzieje się wokół niego.
29-latek opuścił tor na noszach, ale może mówić o wielkim szczęściu. Nie doznał żadnych poważnych obrażeń, a już po zakończeniu wyścigu widziany był, kiedy opuszczał centrum medyczne na hulajnodze.
Niedzielną rywalizacją w Walencji wygrał Marc Marquez, który już wcześniej zapewnił sobie mistrzostwo świata. Co ciekawe, tytuł w rywalizacji Moto2 wywalczył jego młodszy brat Alex.