Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Bosiek, Kotwiła, Maliszewska, Świątek, Sajnok - nadzieje na rok 2019

Emil Riisberg

27/12/2018, 12:45 GMT+1

Talent - to słowo powtarzać będzie się w tej opowieści często. Najczęściej. Plany mają ci młodzi ludzie ambitne, niekiedy do szaleństwa. Cele jasno wyznaczone. Przedstawiamy piątkę Biało-Czerwonych, którzy - choć sukcesy już odnoszą, w tym te z półki najwyższej - do wielkich karier dopiero się rozpędzają.

Foto: Eurosport

Jeżeli istnieją jakieś ograniczenia, przedstawiciele tej grupy na pewno o nich nie słyszeli.
To oni będą dostarczać nam emocji i wzruszeń. To za nich trzymać będziemy kciuki i dla nich będziemy zdzierać gardła. Nie tylko w roku 2019.

Natalia Maliszewska.
Pekin na horyzoncie

Montreal to jej szczęśliwe miejsce. To tam, w roku 2015, zajęła drugie miejsce w zawodach pucharowych. Tam, w marcu 2018, sięgnęła po wicemistrzostwo świata, też na dystansie 500 metrów. Przegrała jedynie z mistrzynią olimpijską, Koreanką z południa Choi Ming Yeong. - Jeszcze do końca nie wierzę w to, co się stało - mówiła po powrocie do ojczyzny.

Polski short track wcześniej takich sukcesów nie widział, 22-letnia dziewczyna z Białegostoku wjechała zatem do historii tej dyscypliny.

Zapatrzyła się w starszą siostrę, Patrycję. I jak ona zaczęła cały ten short track trenować. Panie wspierały się zawsze, tu o zazdrości mowy być nie może. - Niesamowite osiągnięcie, które daje wiarę i nadzieję reszcie zawodników. Mnie także - komentowała Patrycja srebro wywalczone przez Natalię.


Od początku tego sezonu młodsza z sióstr pracuje na to, by zostać polską królową zimy. - To było dziewięć najlepszych biegów w życiu - oceniła swoje pucharowe starty w Calgary i Salt Lake City, zakończone dwoma zwycięstwami. - Dały mi ogromną satysfakcję i utwierdziły w przekonaniu, że jest dobrze.

Na horyzoncie widzi już igrzyska 2022, które zagoszczą w Pekinie. Debiut olimpijski ma za sobą, w Pjongczangu na 500 m była 11., co skomentowała potem na swoim profilu w mediach społecznościowych. "Walczyłam jak równy z równym z zawodniczkami, które chwilę później zdobyły medale. Rywalizację kończę bardzo zadowolona i zmotywowana" - napisała.
W Chinach ma być tylko lepiej. - Trenerzy przygotowali czteroletni plan przygotowań do igrzysk, atmosfera w naszej grupie jest znakomita - zapewnia Natalia.

Martyna Kotwiła.
Porównania do Ireny Szewińskiej

13 stycznia Martyna Kotwiła obchodzić będzie 20. urodziny. W sezonie 2018 jako szalona 19-latka zachwyciła - najpierw w Tampere sięgnęła po brąz lekkoatletycznych mistrzostw świata juniorów w biegu na 200 m, potem, w tej samej specjalności, została mistrzynią Polski, już w gronie seniorek. Dokonała tego w wielkim stylu, czasem 22,99 s poprawiła rekord kraju juniorek - uwaga - 54 lata wcześniej ustanowiony przez Irenę Szewińską.

To o skali jej talentu mówi wszystko.


Z miejsca zaczęły się porównania do trzykrotnej mistrzyni olimpijskiej, które Martynę cieszą, miłe są i przyjemne, ale w głowie jej nie przewracają. - Niech ludzie pompują ten balonik, ja zamierzam robić swoje. Spokojna ze mnie osoba - zapewnia.

Robić swoje, czyli trenować. Zasuwać dzień w dzień. W tym, co robi, chce być absolutnie najlepsza. Otwarcie przyznaje, że ma na tym punkcie obsesję. - Zawsze daję z siebie sto procent. A nawet więcej. Odpuszczania nie ma nigdy, lubię pokazać, że to ja jestem górą. Kiedy na bieżni coś pójdzie nie po mojej myśli, bardzo mnie to uwiera, potrafię się na siebie obrazić - opowiada.

Główną imprezą w nowym sezonie będą dla niej młodzieżowe mistrzostwa Europy w Szwecji, ale rok 2019 to nie tylko sportowe wyzwania. Jest uczennicą Zespołu Szkół Technicznych w Radomiu, gdzie czeka ją egzamin maturalny. A potem rozpoczęcie studiów, też w Radomiu, na kierunku wychowanie fizyczne. I treningi, poprawianie rekordów życiowych, urywanie setnych części sekundy. Perfekcjonizm. Obsesja i już.

Karolina Bosiek.
Takiej dziewczyny nie było

Jak każdy sportowiec marzyła o tym, by zostać olimpijką. Marzenie spełniła bardzo szybko, pojechała na igrzyska do Pjongczangu i tam, w dalekiej Korei, świętowała 18. urodziny.

Wyniki? Siódme miejsce w drużynie, 29. indywidualnie na 1000 i 16. na 3000 m. Imponująco nie brzmi, ale ochy i achy i tak nadlatują z każdej strony. Zasłużone, bo Karolina talent ma, że hej. Do tego charakter, upór, chęci, ambicję – długo by wymieniać. - Takiej dziewczyny nie było do tej pory. Może nie wszyscy to mówią, ale wszyscy to wiedzą - ogłosił w programie "Czarno na białym" były trener kadry Wiesław Kmiecik.

Ta historia zaczyna się w Ciebłowicach, niewielkiej miejscowość pod Tomaszowem Mazowieckim. Tam jest dom rodzinny, tam są najbliżsi. - Na komunię moja siostra kupiła jej rolki - mówi tata, pan Stefan Wisław Bosiek.

- Prawda, na początku była to zabawa – wspomina Aneta Kotynia, siostra Karoliny. Są zdjęcia dziewczynki pędzącej na rolkach, w ochraniaczach na kolanach, w kasku. Widać, jak wielką frajdę sprawia jej ta jazda. Kiedy na rolkach wygrała pierwsze zawody, z miejsca zainteresowała się nią Jolanta Kmiecik z KS Pilica. To za jej namową i pod jej okiem po raz pierwszy założyła łyżwy. – Motorycznie zawsze była wyjątkowa i wybitna, natomiast na zawodach miała bardzo dużo upadków, łyżwy rządziły nią, nie ona łyżwami – opowiada pani trener. – Teraz technicznie bliska jest ideału. To taka Zosia Samosia, zawsze decyduje o sobie, typowy charakter potrzebny do sportu.


Łyżwiarstwo szybkie stało się pasją. Kosztem młodości. – Ona nie ma życia prywatnego, nie ma czasu na imprezy i spotkania z koleżankami. W domu jest przelotem, wraca po miesiącu, przepakowuje torbę i jedzie dalej – mówi siostra panczenistki.

W roku 2019 Karolina wybierze się do Inzell, na mistrzostwa świata na dystansach. Kwalifikację, rzecz jasna, ma, dał ją czas 1.58,172, czyli rekord życiowy na 1500 m, ustanowiony w połowie grudnia w Heerenveen.

Iga Świątek
Urodzona do gry w tenisa

Zadania łatwego nie ma, bo porównania do Agnieszki Radwańskiej pojawiają się i pojawiać będą. - To naturalne, trzeba się z tym pogodzić - oświadczyła Iga na antenie TVN24, w programie "Wstajesz i weekend". Na razie urodzona 31 maja roku 2001 tenisistka szczyci się zwycięstwem w juniorskim Wimbledonie, w singlu to jej największe osiągnięcie. - Taki sukces zawsze daje ogromnego kopa, moja pewność siebie na pewno wzrosła - opowiadała.

Do świata sportu wprowadzał ją tata - pan Tomasz, wioślarz, olimpijczyk z Seulu. Zawsze jest obok córki. Dba o to, by Iga twardo stąpała po ziemi. - Zbudował fundamenty, pokazał, jakie cechy powinien mieć zawodnik - mówiła Iga we "Wstajesz i weekend".

Idola wskazać nie potrafiła. To prawda, od dwóch lat bacznie przygląda się karierze Garbine Muguruzy, prawda, fanką Rafy Nadala jest od zawsze, ale idole… Nie, tak nie nazwie nikogo. Nawet Radwańskiej.


Sezon 2018 zakończyła na 179. miejscu światowej listy. Ten nadchodzący będzie przełomowym, bo pierwszym spędzonym w tourze WTA. - Obciążenia na pewno są tam większe, więc najważniejsze, by uniknąć kontuzji - stwierdziła.

Plany na przyszłość, nie najbliższą, a dalszą? Wygrać turniej Wielkiego Szlema, ten dorosły. A najlepiej wszystkie cztery. Nie dokonała tego nawet Radwańska, która w roku 2012 na wimbledońskiej trawie dotarła do finału, w trzech setach przegranego z Sereną Williams.

Iga patrzy na swoją karierę z optymizmem. - Jestem urodzona do gry w tenisa. Cieszę się, że los obdarzył mnie talentem i mam okazję to wykorzystywać - oświadczyła.

Szymon Sajnok.
Praca i modlitwa

Wszystko przez kolegów z bloku. A może dzięki nim. Chłopaki dzień w dzień ganiali za piłką, ganiali i bez piłki, nie nudzili się nigdy.

Któregoś dnia padł pomysł, by zapisać się do miejskiego klubu, trenować tam kolarstwo górskie. Zapisali się całą bandą. Szymon, wtedy 10-latek, na podwórku nagle został sam. Nie pasowała mu ta samotność, nie wiedział, co z nią zrobić, po tygodniu zapytał więc rodziców, czy też może.

Pewnie, dlaczego nie.
Spodobało mu się bardzo. Tak bardzo, że z czasem zaczął jeździć i na szosie, i na torze.

Dzień triumfu nadszedł 3 marcu 2018 roku - mając niecałe 21 lat, został mistrzem świata w omnium, czyli kolarskim wieloboju, konkurencji najtrudniejszej z trudnych, wymagającej i wszechstronności, i doświadczenia. - Temu sukcesowi podporządkowałem całe życie. Osiągnięcie jest wielkie, ale to jeszcze nie wszystko, na co mnie stać - zapowiedział po powrocie z Apeldoorn.

Wyścigi na torze cały czas łączy z tymi na szosie, zmieniać tego nie zamierza. Po co, skoro sprawia mu to frajdę, a zimą trenować i tak trzeba. Tor jest zatem idealnym rozwiązaniem, odskocznią i urozmaiceniem. Na igrzyskach w Tokio w roku 2020 startować zamierza jednak w omnium. - Muszę zdobyć kwalifikację olimpijską, na torze będzie to łatwiejsze - tłumaczy.

"Praca i modlitwa" - ta sentencja przyświeca karierze Szymona. - Wierzę w Boga. Wierzę, że Bóg mi pomaga i nade mną czuwa. Nie zawsze mogę wygrywać, ale zawsze mogę pracować tak, by nie mieć do siebie pretensji. Robię swoje, tylko i aż tyle - tłumaczy.
Autor: rk\kwoj / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama