Florida Panthers wygrali z Carolina Hurricanes w pierwszym meczu Konferencji Wschodniej NHL

Czwartkowa potyczka w PNC Arena w Raleigh od początku była niezwykle wyrównana. Po pierwszej tercji gospodarze prowadzili 1:0 po bramce Setha Jarvisa, po drugiej było już 1:2 po tym, jak na listę strzelców wpisali się Aleksander Barkow oraz Carter Verhaeghe, a po regulaminowym czasie gry i golu Stefana Noesena na tablicy wyników był remis 2:2.

Od tego momentu stało się jasne, że następne trafienie będzie już ostatnim w tym meczu. W dodatkowym czasie obie drużyny bardzo długo nie potrafiły znaleźć jednak sposobu na golkipera rywali. Dość powiedzieć, że bramek nie było w żadnej z trzech 20-minutowych części, a przesądzający gol padł dopiero po 79 minutach i 47 sekundach dodatkowego czasu gry, czyli zaledwie na 13 sekund przed końcem czwartej dogrywki. Szczęśliwym strzelcem był Matthew Tkachuk.

- Myślę, że to początek bardzo wyrównanej, ale i frapującej serii. Obie dobre drużyny walczyć będą o każdy centymetr lodowiska. Oczywiście po tak długim boju człowiek jest wyczerpany, ale gdy wygrywasz, to zmęczenie jest mniejsze - przyznał z uśmiechem 25-latek.

Co ciekawe, mecz Hurricanes z Panthers był szóstym najdłuższym w historii NHL i zarazem najdłuższym bezpośrednim starciem obu drużyn. Hokeiści rozpoczęli spotkanie w czwartek o 20.10 czasu lokalnego, a decydująca bramka padła już w piątek o 1.54, czyli blisko sześć godzin po pierwszym wrzuceniu krążka na lód.

Ekipa z Florydy, która przystąpiła do play-off z numerem ósmym na Wschodzie, wygrała siódmy wyjazdowy mecz z rzędu, a w dogrywkach poprawiła bilans na 5-0. Drogę do pierwszego od 1996 roku finału konferencji rozpoczęła od wyeliminowania najlepszej drużyny sezonu regularnego - Boston Bruins.

W piątek rozpocznie się finał na Zachodzie, w którym Vegas Golden Knights podejmą Dallas Stars. Rywalizacja będzie toczyła się do czterech zwycięstw.