Makabryczna śmierć hokeisty. Pierwsze ustalenia i zalecenia

Tragiczny w skutkach wypadek miał miejsce podczas meczu hokejowej ligi w brytyjskim Pucharze Challenge, w którym Nothinghan Panthers grali z Sheffield Steelers. Zawodnik gospodarzy zmarł po tym, jak łyżwa jednego z rywali podcięła mu gardło.

Do wypadku doszło w trakcie drugiej tercji sobotniego spotkania w Sheffield. Po zdarzeniu Amerykanin początkowo próbował samodzielnie opuścić taflę, ale zaraz upadł. Lekarze zaczęli go reanimować. Taflę lodu spowiła kałuża krwi. Jego koledzy z drużyny i przeciwnicy utworzyli wokół niego krąg, by zasłonić rozgrywający się dramat. Kibice zostali wyproszeni z trybun.

Johnson zmarł w szpitalu w wieku 29 lat.

Policja wszczęła śledztwo w sprawie, co w tego typu przypadkach jest "rutynową procedurą". Dochodzenie trwa, funkcjonariusze zwrócili się do opinii publicznej, by do jego zakończenia powstrzymać się od spekulacji.

Równocześnie pierwsze kroki podjął już angielski związek hokeja na lodzie (EIHA), który nadzoruje wszystkie rozgrywki za wyjątkiem tamtejszej ekstraklasy. Wydał natychmiast "mocną rekomendację", aby zawodnicy na wszystkich poziomach rozgrywkowych zaczęli korzystać z ochraniaczy na szyję. Zalecenie będzie obowiązywać do 31 grudnia, kiedy stanie się obowiązkowym wymogiem.

"Niedopuszczalne jest, aby jakikolwiek zawodnik tracił życie, uprawiając swój sport" - można przeczytać w oświadczeniu.

Rozwiązanie natychmiast wprowadził klub Oxford City Stars, którego bramki strzeże były golkiper piłkarskiej Chelsea Petr Czech. Podobne zasady bezpieczeństwa obowiązują już w Finlandii i Szwecji, do ich wprowadzenia przymierzają się również w Niemczech.

Według BBC Sport tragicznie zmarły Johnson takiego ochraniacza nie miał.

(łup/twis)