Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Romain Grosjean przeżył dzięki systemowi Halo. Ostatni kierowca, który zginął na torze Formuły 1, to Jules Bianchi

Emil Riisberg

01/12/2020, 10:58 GMT+1

"Cieszę się, że z nim wszystko w porządku" - to fragment SMS-a od matki Jules'a Bianchiego, który nie miał tyle szczęścia co w niedzielę Romain Grosjean. Bianchi to ostatni kierowca Formuły 1, który poniósł śmierć na torze.

Foto: Eurosport

Bianchi poważnych obrażeń doznał w czasie wyścigu podczas Grand Prix Japonii. Był rok 2014. Na mokrej nawierzchni przyładował w dźwig, który zbierał z toru samochód Adriana Sutila, rozbity chwilę wcześniej.
Wyścig przerwano. Francuza w stanie krytycznym przewieziono do szpitala. Nie wybudzono już go ze śpiączki, zmarł dziewięć miesięcy później. Miał 25 lat. Na pogrzebie jego trumnę niósł między innymi Grosjean.
Po dramacie w Japonii zaczęto poważnie rozmawiać nad sposobem jeszcze lepszego zabezpieczenia kierowców. Po wielu latach debaty padło na system Halo, tytaniczny pałąk w bolidzie chroniący głowę zawodnika. Jest obowiązkowy w F1 i innych, niższych seriach wyścigowych od trzech sezonów. Jego konstruktorzy zapewniają, że jest w stanie wytrzymać nacisk rzędu 12 ton.

A był za brzydki

Przeciwników miał więcej niż zwolenników. Nie podobał im się wizualnie. Kręcono nosem, że brzydki, że nie ma nic wspólnego z duchem F1, że ogranicza widoczność. Przeciwny wprowadzeniu nowinki był m.in. Grosjean, inny Francuz, który w niedzielę na własnej skórze przekonał się o zasadności tytanicznej aureoli.
- Bez niej nie byłoby mnie tutaj, żeby z wami porozmawiać - wyznał po przerażającym niedzielnym wypadku w Bahrajnie, jakiego świat wyścigów dawno nie widział.
Jego rozpędzona maszyna po kontakcie z bolidem Daniiła Kwiata (Francuz próbował go wyprzedzić) uderzyła w bariery z potężną siłą. Auto, rozerwane na pół, stanęło w płomieniach. Wszystko wyglądało przerażająco, pierwsze obrazki nie zwiastowały niczego dobrego. Tymczasem 34-latek jak gdyby nigdy nic zdołał wydostać się z maszyny o własnych siłach. Kilka godzin później uspokoił kibiców, publikując krótki film w mediach społecznościowych.
- Wszystko w porządku... Mniej więcej - powiedział, pokazując poparzone ręce w bandażach. To wtedy powiedział, że kilka lat temu nie był zwolennikiem Halo.

"Macie Halo od wypadku mojego syna"

Jego wypadek widziała matka Bianchiego. Francuski dziennikarz Julien Febreau ujawnił, że po niedzielnym wypadku wymienił się z nią wiadomościami.
Pani Christine Bianchi w jednaj z nich wyraziła wdzięczność, że w końcu, po długich perturbacjach, wprowadzono nowy system.
"Macie Halo od wypadku mojego syna. Teraz ocaliło życie Romaina. Jestem szczęśliwa, że z nim wszystko w porządku. To świetna wiadomość" - miał brzmieć, jak przekonywał Febreau, jeden z SMS-ów.
Czuć w tym wdzięczność, ale i żal, że takiego rozwiązania nie wprowadzono przed wypadkiem jej syna.
Autor: twis/łup / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama