Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Robert Kubica 17. w Grand Prix Australii. Ostatni na mecie

Emil Riisberg

17/03/2019, 06:55 GMT+1

Nic nie jest łatwe i przyjemne, męczą się i szamoczą w Williamsie strasznie. Do mety pierwszego wyścigu sezonu 2019 reprezentujący barwy tego zespołu Robert Kubica dojechał, ale daleko za wszystkimi, z potężną stratą nawet do przedostatniego George'a Russella. Po zwycięstwo w Grand Prix Australii popędził Mercedesem Valtteri Bottas.

Foto: Eurosport

I Kubica, i jego fani - których ma jak świat długi i szeroki - czekali na to 3045 dni. Szmat czasu. Znowu ustawił bolid na starcie wyścigu F1. Do mety dotarł, co jest bardzo ważne. Na tym dobrych wiadomości koniec. Niestety.

Ogromne problemy z przyczepnością

Na długo przed inauguracją sezonu było jasne, że bolidy, które do dyspozycji mają Kubica i Russell, czyli jego partner z ekipy, są słabe, nawet bardzo. W czasie testów panowie cierpieli. Ogłoszono, że dyrektor techniczny teamu Paddy Lowe wziął urlop, oficjalnie z powodów osobistych.

W Melbourne lepiej nie było. W sesjach treningowych Williams zamykał stawkę. W kwalifikacjach też. Russell zajął w nich 19., a Kubica 20., ostatnie miejsce. Niepokojące jest to, że przegrał z partnerem z ekipy, a w F1 pokonać trzeba przede wszystkim jego, bo tylko on ma do dyspozycji w miarę podobną maszynę. Czas Polaka - 1.26,067. Brytyjczyka - 1.24,360. Potężna strata. Zdradzili tyle, że ogromne problemy są z przyczepnością, czyli sprawą fundamentalną.

Pole position wywalczył Lewis Hamilton w Mercedesie, on najszybsze okrążenie przemknął w 1.20,486. Przepaść w porównaniu z Williamsem. Inna liga.



Pech już na początku

Do walki o punkty zawodnicy ruszyli w niedzielę o 6.13 polskiego czasu.

Po raz ostatni w wyścigu F1 Kubica jechał 14 listopada 2010 roku. Potem był fatalny wypadek w lokalnym rajdzie Ronde Di Andora, walka o życie, walka o zdrowie, walka o powrót do F1 w końcu.

Dokonał niemożliwego, znowu jest w gronie najlepszych, w elicie, choć sprawności w prawej ręce nie odzyskał.

W Melbourne pecha miał już na początku, tuż po starcie. Daniela Ricciardo z Renault wyrzuciło na pobocze, posypały się części jego bolidu. Przed niebezpieczeństwem uciekał prowadzący Red Bulla Pierre Gasly i w tłoku ściął przednie skrzydło w maszynie Polaka. Ten zawitać musiał do alei serwisowej, gdzie skrzydło wymieniono, zmieniono też opony z twardych na pośrednie.


Daleko z przodu, w tej innej lidze, Bottas wyprzedził Hamiltona, czyli kolegę z Mercedesa, i pędził po zwycięstwo.

Na okrążeniu 19. zdublował Kubicę. Tak, na 19. Polak tracił i tracił - w połowie wyścigu do przedostatniego Russella prawie minutę, po 33 z 58 okrążeń minutę i 25 sekund. Kiedy po trzeciej wizycie w pit stopie wrócił na tor, Brytyjczyk był już o okrążenie przed nim.
Do mety dotarło 17 kierowców, Kubica na szarym końcu. Russell był 16.

Druga runda mistrzostw - Grand Prix Bahrajnu - odbędzie 31 marca na torze Sakhir.



Autor: rk / Źródło: eurosport.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama