GP Włoch F1 na torze Monza: wyniki i relacja - które miejsce zajął Robert Kubica? - Formuła 1

Weekend na Monzy był wyjątkowy. Na legendarnym torze nie rozegrano bowiem klasycznych kwalifikacji, a zastąpiono je sobotnim, liczącym 18 okrążeń, sprintem. W nim bezkonkurencyjny był Valtteri Bottas z Mercedesa. Zwycięstwo nie dało mu jednak pole position, bowiem dzień wcześniej w jego bolidzie wymieniono jednostkę napędową. Wskutek tego manewru Fin został przesunięty na koniec stawki.

Taki obrót wydarzeń sprawił, że pierwsze pole zagwarantowane miał lider mistrzostw świata Max Vesrstappen, a za nim ustawili się kierowcy McLarena - Daniel Ricciardo i Lando Norris. Dopiero następny był obrońca tytułu Lewis Hamilton (Mercedes). Kubica ruszał z pola numer 17.

Wyścig przyniósł duże emocje już na samym starcie. Jak z katapulty wystrzelił Ricciardo, który sensacyjnie minął Verstappena. Hamilton rzucił z kolei rękawice Norrisowi i na moment nawet go wyprzedził, ale za moment przestrzelił zakręt, co młodszy z Brytyjczyków wykorzystał i odzyskał pozycję.

Świetnie ruszył też drugi z kierowców Alfy Antonio Giovinazzi, który przesuwał się do góry z i tak kapitalnego siódmego miejsca. Jego przebojowa akcja skończyła się jednak dość szybko, bo po kontakcie z Carlosem Sainzem (Ferrari) wyleciał z toru.

A co z tyłu stawki? Całe zamieszanie doskonale wykorzystał Kubica, który jeszcze przed ukończeniem pierwszego kółka przeskoczył na pozycję 14. Za moment minął go szarżujący Bottas, ale start w wykonaniu Polaka i tak wypadł świetnie.

Kolejne przetasowania, i to duże, nastąpiły podczas serii wizyt w alei serwisowej przy okazji zmian opon. Pierwszy zjechał Ricciardo, później Verstappen.

Red Bull, który przyzwyczaił do perfekcji przy okazji podobnych operacji, tym razem zupełnie zawalił sprawę i Holender spadł daleko, gdzieś w środek stawki. Nie wszystko idealnie poszło też w przypadku Hamiltona. Obrońca tytułu wyjechał zatem tuż obok największego rywala i stało się coś, czego trudno było się spodziewać. Kandydaci do mistrzostwa świata walczyli o pozycję tak zaciekle, że doszło między nimi do kolizji. Dla obu były to koniec ścigania! Powtórki pokazały, że Hamilton miał w tej sytuacji ogrom szczęścia, bo koło bolidu rywala minęło jego głowę dosłownie o centymetry.

Z prezentu rywali skorzystali Ricciardo, który wrócił na prowadzenie, i Charles Leclerc (Ferrari), który wylądował na pozycji wicelidera. Kubica na tym etapie był już 12.

Tuż po zjeździe samochodu bezpieczeństwa Norris odważnie zaatakował Monakijczyka i na czele były już dwa samochody McLarena. Niepostrzeżenie na czwarte miejsce wskoczył też Bottas. Oglądało się to znakomicie!

Na 15 okrążeń przed metą sytuacja nieco się wyklarowała. Ricciardo i Norris pędzili po dublet, a wobec pięciosekundowej kary dla Sergio Pereza (nieregulaminowe zyskanie przewagi w zakręcie numer pięć) po wirtualne trzecie miejsce jechał Bottas. Wobec startu Fina z ostatniego pola był to wynik oszałamiający.

Ostatnie okrążenia przetasowań już nie przyniosły. Triumfował, ósmy raz w karierze, Ricciardo przed Norrisem i Bottasem. Kubica ostatecznie nie zdołał przebić się do punktowanej dziesiątki i finiszował 14. Najlepszy czas okrążenia, a co za tym idzie dodatkowy punkt, miał Australijczyk.

Co ciekawe, na mecie flagą w czarno-białą szachownicę machał Lamont Marcell Jacobs, włoski mistrz olimpijski z Tokio w biegu na 100 metrów.

Liderem mistrzostw świata pozostał Verstappen, który utrzymał trzy punkty przewagi nad Hamiltonem.

Autor: pqv/po / Źródło: eurosport.pl