Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Formuła 1. Ferrari nie zgadza się na cięcie kosztów

Emil Riisberg

23/04/2020, 08:18 GMT+2

Walka o pieniądze w Formule 1 trwa. Tym razem zespoły nie ścierają się o zgarnięcie większej kasy, tylko o wprowadzenie oszczędności, które pozwolą na przetrwanie tym najbiedniejszym. Jednak na zmniejszenie limitu budżetowego nie chce zgodzić się Ferrari. - Nie zmuszajcie nas do szukania innych rozwiązań - stwierdził szef włoskiego teamu.

Foto: Eurosport

W 2019 roku zespoły Formuły 1 wraz z Międzynarodową Federacją Samochodową (FIA) ustaliły limit wydatków na 2021 w wysokości 175 milionów dolarów. Jednak panująca epidemia, COVID-19, choroby wywołanej przez nowego koronawirusa, przez którą odwołano już dziewięć wyścigów w tym sezonie, może doprowadzić do finansowej zapaści teamów prywatnych. Dlatego też rozpoczęła się dyskusja nad wprowadzeniem jeszcze większych oszczędności. Na obniżenie wydatków do poziomu 145 milionów w 2021 i 130 w 2022 nie zgodziło się Ferrari.

Groźba wyjścia z F1

- Najnowsza propozycja jest zbyt dużym wyzwaniem. Dalsze cięcie kosztów będzie wymagało wielkich poświęceń, na co nie możemy się zgodzić. Nie zmuszajcie nas do szukania innych rozwiązań, gdzie będziemy mogli ścigać się zgodnie z naszym DNA - zakomunikował szef Scuderia Ferrari Mattia Binotto w rozmowie z dziennikarzem Guardiana.
To nie pierwsza groźba ze strony włoskiej stajni. Wcześniej podobne słowa padały podczas rozmów nad dzieleniem zysków czy wprowadzeniem nowych regulacji technicznych na sezon 2021. Za każdym razem na słowach się jednak kończyło. Teraz jednak sytuacja jest zgoła inna, szczególnie z powodu epidemii i odwoływanych wyścigów.
- Rozumiemy problemy, z jakimi boryka się F1 oraz tak naprawdę cały świat. Epidemia koronawirusa wpływa na nas wszystkich. Nie możemy jednak podejmować pochopnych decyzji. Nie zamierzamy wprowadzić drastycznych oszczędności, gdyż zmusi nas to do redukcji zatrudnienia. Takiego ruchu na pewno nie wykonamy. Nikogo nie będziemy zwalniać - dodał Binotto.

Walka o przetrwanie a walka o prestiż

W obecnej sytuacji najbardziej pokrzywdzone są zespoły prywatne, które nie mają za sobą wsparcia wielkiego koncernu samochodowego. Swoje obawy przedstawił wcześniej Zak Brown, który nawoływał do okrojenia budżetów w przyszłym sezonie do 100 milionów dolarów. Pierwotnie miał obowiązywać limit 175 mln, ale w związku z kryzysem kilka zespołów zaproponowało zejście do 145 mln. - Możemy stracić cztery zespoły, jeśli kryzys z koronawirusem nie zostanie odpowiednio rozwiązany. Potrzeba większej ochrony dla naszego sportu - stwierdził szef McLarena.
Zgoła inaczej tę sytuację widzi Binotto. Według Włocha dalsze oszczędności zrujnują obraz Formuły 1. - Nasz sport musi być przodownikiem w kwestii technologii i osiągów. F1 musi być atrakcyjna dla producentów samochodów oraz dla sponsorów, którzy chcą współpracować z najbardziej prestiżową marką na świecie. Jeśli wprowadzimy jeszcze większe oszczędności, to uszkodzimy nasz wizerunek. Zrównamy się ze słabszymi seriami wyścigowymi - grzmiał Binotto.
Zespoły będą miały sporo czasu na wypracowanie kompromisu w tej kwestii. Pierwszych dziewięć wyścigów nie odbyło się lub zostało odwołanych, a według BBC sezon 2020 może wystartować dopiero w lipcu. Kierowcy mieliby rywalizować w Grand Prix Austrii. Przynajmniej na to liczy cała Formuła 1.
Autor: dm/łup / Źródło: Eurosport.pl, Guardian
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama