"Było jak w piekarniku. Wchodzić w ogień czy czekać?". Oni pierwsi pomogli kierowcy Formuły 1

Romain Grosjean GP Bahrajnu
Grosjean zabrał głos po wypadku
Video: TVN24, eurosport.pl Grosjean zabrał głos po wypadkuFrancuski kierowca Formuły 1 Romain Grosjean, który cudem wyszedł bez poważniejszych obrażeń z groźnego wypadku podczas wyścigu Formuły 1 w Bahrajnie, przyznał, że uratowała go tzw. aureola, czyli obręcz wystająca z kokpitu i chroniąca głowę pilota.zobacz więcej wideo »Lewis Hamilton podczas GP Eifel
Video: Getty Images Lewis Hamilton podczas GP EifelLewis Hamilton podczas GP Eifelzobacz więcej wideo »Lewis Hamilton podczas Grand Prix Toskanii
Video: Getty Images Lewis Hamilton podczas Grand Prix ToskaniiLewis Hamilton podczas Grand Prix Toskaniizobacz więcej wideo »Romain Grosjean
Po niedzielnym wyścigu o GP Bahrajnu mówi o nich cały świat. Lekarz z ramienia FIA Ian Roberts i kierowca samochodu medycznego Alan van der Merwe jako pierwsi dotarli do Romaina Grosjeana po tym, jak Francuz rozbił bolid o bandę na pierwszym okrążeniu. Obaj w ekspresowym tempie pojawili się przy kierowcy i pomogli mu bezpiecznie opuścić płonący pojazd.
- Widzieliśmy na monitorach kulę ognia, ale kiedy tam dotarliśmy, oczom naszym ukazał się tylko płonący tył samochodu. Zauważyliśmy, że bolid jest przepołowiony, było tam jak w piekarniku. Chwilę potem pojawił się człowiek z obsługi z gaśnicą. Gdy płomienienie zmniejszyły się, mogliśmy szybko pomóc mu przejść przez ogrodzenie - relacjonował wydarzenia dr Roberts.
Choć van der Merwe zajmuje miejsce w samochodzie medycznym podczas wyścigów Formuły 1 już od 11 lat, sytuacja na torze Sakhir i dla niego była dużym wyzwaniem.
- Musieliśmy podzielić się ryzykiem. Ian jest lekarzem, ważne było, aby mógł udzielić poszkodowanemu pomocy. Wchodzić prosto w ogień czy czekać? W takich chwilach wszystkie myśli przychodzą do głowy - przyznał były kierowca wyścigowy z RPA.
"Był roztrzęsiony, miał stopiony wizjer"
- Zorientowałem się, że Romain próbuje się podnieść. Potrzebowaliśmy sposobu, by do niego dotrzeć - kontynuował opowieść dr Roberts. - Na szczęście zdołał się wspiąć na tyle wysoko, że byłem w stanie go złapać i pomóc pokonać barierkę.
- Powiedziałem mu, by usiadł. Był roztrzęsiony, a jego wizjer stopiony. Musiał zdjąć mu kask, byśmy mogli upewnić się, że wszystko jest w porządku. Nie wiedziałem, czy został poparzony oraz jak dużo nawdychał się dymu. Na szczęście okazało się, że nie ma obrażeń zagrażających życiu. Narzekał jedynie na ból stopy i dłoni. Mogliśmy bezpiecznie przenieść go do samochodu i zająć się jego oparzeniami. Potem już przesiadł się do karetki - poinformował dr Roberts.
Takie wypadki w F1 są rzadkością. Obecni podczas GP lekarze nieczęsto mają do czynienia z tak poważnymi sytuacjami, średnio raz na pięć lat.
- Tyle ognia na szczęście nie jest codziennością. Regularnie omawiamy między sobą różne scenariusze tego, co wydarzyć może się na torze. Obejmują one pożary, a także dachowanie samochodów, jak miało to miejsce w przypadku Lance’a Strolla. W akcjach ratunkowych nie uczestniczą wyłącznie dwie osoby. Współpracują z nami miejscowi lekarze i całe zespoły medyczne, w tym również obsługa toru. W tym przypadku wszyscy stanęli na wysokości zadania - podkreślił dr Roberts.
Zespół Romaina Grosjeana - Haas - szybko wydał uspokajający komunikat. "Doznał drobnych oparzeń dłoni i kostek, ale ma się dobrze" - zapewniono.
Francuz zabrany został do szpitala helikopterem. Przeprowadzone tam badania nie wykazały żadnych złamań, ale kierowca spędził noc pod obserwacją lekarzy.