Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

F1. GP Bahrajnu. Romain Grosjean uwolniony z płonącego bolida. Relacja dr Iana Robertsa i Alana van der Merwe

Emil Riisberg

30/11/2020, 11:13 GMT+1

Po niedzielnym wyścigu o GP Bahrajnu mówi o nich cały świat. Lekarz z ramienia FIA Ian Roberts i kierowca samochodu medycznego Alan van der Merwe jako pierwsi dotarli do Romaina Grosjeana po tym, jak Francuz rozbił bolid o bandę na pierwszym okrążeniu. Obaj w ekspresowym tempie pojawili się przy kierowcy i pomogli mu bezpiecznie opuścić płonący pojazd.

Foto: Eurosport

- Widzieliśmy na monitorach kulę ognia, ale kiedy tam dotarliśmy, oczom naszym ukazał się tylko płonący tył samochodu. Zauważyliśmy, że bolid jest przepołowiony, było tam jak w piekarniku. Chwilę potem pojawił się człowiek z obsługi z gaśnicą. Gdy płomienienie zmniejszyły się, mogliśmy szybko pomóc mu przejść przez ogrodzenie - relacjonował wydarzenia dr Roberts.
Choć van der Merwe zajmuje miejsce w samochodzie medycznym podczas wyścigów Formuły 1 już od 11 lat, sytuacja na torze Sakhir i dla niego była dużym wyzwaniem.
- Musieliśmy podzielić się ryzykiem. Ian jest lekarzem, ważne było, aby mógł udzielić poszkodowanemu pomocy. Wchodzić prosto w ogień czy czekać? W takich chwilach wszystkie myśli przychodzą do głowy - przyznał były kierowca wyścigowy z RPA.

"Był roztrzęsiony, miał stopiony wizjer"

- Zorientowałem się, że Romain próbuje się podnieść. Potrzebowaliśmy sposobu, by do niego dotrzeć - kontynuował opowieść dr Roberts. - Na szczęście zdołał się wspiąć na tyle wysoko, że byłem w stanie go złapać i pomóc pokonać barierkę.
picture

Foto: Eurosport

- Powiedziałem mu, by usiadł. Był roztrzęsiony, a jego wizjer stopiony. Musiał zdjąć mu kask, byśmy mogli upewnić się, że wszystko jest w porządku. Nie wiedziałem, czy został poparzony oraz jak dużo nawdychał się dymu. Na szczęście okazało się, że nie ma obrażeń zagrażających życiu. Narzekał jedynie na ból stopy i dłoni. Mogliśmy bezpiecznie przenieść go do samochodu i zająć się jego oparzeniami. Potem już przesiadł się do karetki - poinformował dr Roberts.
Takie wypadki w F1 są rzadkością. Obecni podczas GP lekarze nieczęsto mają do czynienia z tak poważnymi sytuacjami, średnio raz na pięć lat.
- Tyle ognia na szczęście nie jest codziennością. Regularnie omawiamy między sobą różne scenariusze tego, co wydarzyć może się na torze. Obejmują one pożary, a także dachowanie samochodów, jak miało to miejsce w przypadku Lance’a Strolla. W akcjach ratunkowych nie uczestniczą wyłącznie dwie osoby. Współpracują z nami miejscowi lekarze i całe zespoły medyczne, w tym również obsługa toru. W tym przypadku wszyscy stanęli na wysokości zadania - podkreślił dr Roberts.
Zespół Romaina Grosjeana - Haas - szybko wydał uspokajający komunikat. "Doznał drobnych oparzeń dłoni i kostek, ale ma się dobrze" - zapewniono.
Francuz zabrany został do szpitala helikopterem. Przeprowadzone tam badania nie wykazały żadnych złamań, ale kierowca spędził noc pod obserwacją lekarzy.
Autor: br/TG / Źródło: eurosport.pl; skysports.com; telegraaf.nl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama