Eurosport
"Próbowałem się zabić cztery, pięć, sześć razy". Wyznanie upadłego boksera
📝
30/09/2013, 08:11 GMT+2
Co łączy Paula Gascoigne'a i Ricky'ego Hattona oprócz tego, że są Anglikami? Byli na szczycie, kończą dramatycznie. O wybrykach piłkarza słyszeliśmy już wielokrotnie. - Próbowałem się zabić cztery, pięć czy sześć razy, nawet nie pamiętam ile - przypomniał o sobie w swojej autobiografii bokser.
Foto: Eurosport
Fragmenty wyznań Hattona znalazła się w "The Sun". Jego kariera była pełna ostrych zakrętów.
Gdy miał 27 lat, wskoczył na bokserski szczyt. Prestiżowy magazyn "The Ring", nazywany bokserską biblią, uznał go za "fightera" roku, gdy pokonał Kostyę Tszyu i zdobył pas IBF w wadze lekkopółśredniej. Następnie pokonał przed czasem Carlosa Maussę i dorzucił pas WBA.
Początek końca z "Moneyem"
Pierwsze problemy Hattona pojawiły się po pierwszej zawodowej porażce w karierze. Było to w 2007 roku, uległ Floydowi Mayweatherowi.
Najgorsze dopiero miało nadejść po walce z Mannym Pacquiao dwa lata później. Brytyjczyk został znokautowany pod koniec drugiej rundy i przez kilka minut po zakończeniu starcia nie był w stanie podnieść się z ringu. Hatton miał myśli samobójcze, które opisuje szczegółowo w swojej książce.
- Chodziłem szybko między tylnymi drzwiami a wejściem do kuchni, podnoszę jeden z ostrych noży, trzymam w nadgarstku i straszne myśli przychodzą mi do głowy. Jak mogłem pozwolić na to? Dlaczego tak to się skończyło? - relacjonuje bokser. - Dalej Ricky. Zrób to. Przetnij skórę. Chcę po prostu umrzeć - opisuje swoje załamanie. Nagle jednak się opamiętał. - Nie mogę tego zrobić, nie wiem dlaczego. Potem upuszczam nóż i zaczynam przerażliwie płakać - wyznaje.
W depresji
- Próbowałem się zabić cztery, pięć czy sześć razy. Nie pamiętam dokładnie ile, ale nie są to miłe wspomnienia - przyznaje były pięściarz. Hatton ponadto zatracił się w piciu, sięgał po kolejnego guinnessa, nie dbał o siebie, o swój wygląd, o nic. Wkrótce potem jednak dostał pomoc. Podjął się leczenia w klinice "Sporting Chance" założonej przez Tony'ego Adamsa, która od dawna wspiera ludzi walczących z nałogiem - alkoholem, narkotykami, hazardem. Czyli z tym wszystkim, co były piłkarz Arsenalu przerabiał już wielokrotnie. - Depresja mnie nigdy nie opuści. Jednak to przez nią, jestem coraz lepszy, jestem w szczęśliwym miejscu - twierdzi Hatton.
Jeszcze się łudził
W 2011 roku przeszedł na emeryturę. Na ring wrócił w listopadzie 2012 roku. Ale na chwilę. Zmierzył się wówczas z Wjaczesławem Senczenką, aby udowodnić sobie, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa w boksie. Przegrał jednak w dziewiątej rundzie przez nokaut.
Po niej ostatecznie zrezygnował z dalszego uprawiania tej dyscypliny.
Autor: lukl//twis / Źródło: yahoo.eurosport.com, sport.tvn24.pl
Powiązane tematy
Reklama
Reklama