"Naruszenie największego kontraktu w historii". Alvarez domaga się 280 milionów dolarów odszkodowania
Podziel się:
Alvarez miał zarobić krocie
Foto: PAP/EPA
| Video: Eurosport
Szykuje się wielki pojedynek w środowisku pięściarskim, tyle że nie na ringu, a przed wymiarem sprawiedliwości. Meksykanin Saul "Canelo" Alvarez pozywa firmę legendarnego Oscara De La Hoyi oraz platformę streamingową, domagając się co najmniej 280 milionów dolarów odszkodowania.
W październiku 2018 roku Alvarez - wówczas mistrz świata wagi średniej federacji WBC i WBA - podpisał lukratywny kontrakt. Umowa zakładała, że w ciągu pięciu lat stoczy jedenaście walk, za które zarobi co najmniej 365 milionów dolarów.
Na razie doszło jedynie do trzech pojedynków. Przed czwartym wybuchł konflikt, w który zamieszane są trzy strony: zawodnik, De La Hoya i jego organizacja Golden Boy Promotion oraz platforma DAZN. Strony nie mogły się porozumieć co do nazwiska kolejnego przeciwnika, terminu, jak i gaży.
"Złamana obietnica"
Pozew złożono już w sądzie okręgowym w Kalifornii. Meksykański bokser oraz jego prawnicy zarzucają De La Hoyi oraz DAZN "naruszenie warunków największego kontraktu w historii boksu". Roszczenie zawiera łącznie jedenaście skarg, dotyczy między innymi oszustwa i ingerencji w umowę. "Złamano obietnicę daną sobie nawzajem, Alvarezowi oraz fanom boksu" - cytuje treść dokumentów portal BBC.
Według zapisów za każdy kolejny pojedynek zawodnika grupa Golden Boy Promotion, której szefem jest De La Hoya, miała otrzymać 40 milionów dolarów, z czego 35 milionów miało trafić na konto boksera. Kolejny pojedynek szykowano na maj 2020 roku, ale plany wzięły w łeb przez pandemię COVID-19.
Źródło: Getty Images Promotor Oscar De La Hoya w przeszłości sam był mistrzem świata
Obóz pięściarza twierdzi, że w czerwcu wysłał do DAZN list w kwestii kolejnej transzy. W odpowiedzi przedstawiciele platformy mieli napisać, że nie zamierzają przelewać 40 milionów dolarów na konto Golden Boy Promotion za następny pojedynek.
Według akt sprawy DAZN argumentuje swoją decyzję tym, że Meksykanin nie stoczył w 2019 roku szumnie zapowiadanego pojedynku z Giennadijem Gołowkinem. Platforma uważa bowiem, że na mocy jej umowy z Golden Boy Promotions ma ona prawo zatwierdzać lub odrzucać przeciwników Alvareza.
Bokser twierdzi natomiast, że w jego kontrakcie z firmą De La Hoi taki zapis się nie znalazł. W rozmowie z amerykańskimi mediami Golden Sport Promotions przyznała, że "nikt z organizacji nie obiecywał nikomu, że Alvarez będzie walczyć z określonym przeciwnikiem".
Źródło: PAP/EPA Alvarez (z lewej) miał zmierzyć się w rewanżu z Gołowkinem
Jedna porażka
Meksykanin w grudniu ub.r. został wybrany przez ESPN na najlepszego pięściarza 2019 roku. Jest też laureatem magazynu "The Ring" w kategorii zawodnik roku 2019. Z 56 walk stoczonych w zawodowym ringu przegrał tylko jedną.
Cieszy się ogromną popularnością w swoim kraju, ale też w Stanach Zjednoczonych, gdzie jego rodaków nie brakuje. Podpisując kontrakt, DAZN zagwarantowała sobie wyłączność na pokazywanie jego walk.
Niepokojące wieści napływają z Melbourne. Jak poinformowały lokalne władze, czterech kolejnych uczestników wielkoszlemowego turnieju Australian Open zostało zainfekowanych koronawirusem. Wśród nich jest jeden tenisista.
Z każdym dniem rośnie grono niezadowolonych, którym nie podoba się konieczność przejścia kwarantanny przed wielkoszlemowym Australian Open. Z takim podejściem nie godzi się Nowozelandczyk Artem Sitak, który stanął w obronie organizatorów.