Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Ojciec Czas dopadł też Kliczkę. Jak Alego i inne legendy ringu

Emil Riisberg

30/11/2015, 17:19 GMT+1

Kiedyś musiał przegrać, przyznał nawet, że od jakiegoś czasu zdawał sobie z tego sprawę. Wygląda jednak na to, że porażka z Tysonem Furym mocno go zaskoczyła. Pewne jest jedno, choć czterdziestka zbliża się wielkimi krokami, Władymir Kliczko kariery nie skończy. Decyzja należy tylko i wyłącznie do niego, ale powinien pamiętać, że problem z tym, kiedy odejść, mieli najwięksi. Absolutnie najwięksi.

Foto: Eurosport

Przez lata Kliczko był na poziomie niedostępnym dla innych. Walczył z bokserami prezentującymi style krańcowo odmiennie, o odmiennych warunkach fizycznych. I dawał sobie radę, mniej lub bardziej, ale dominował. Prawda, że hałasu dużo przy tym nie robił, ucha nikomu nie odgryzł, a krew nie lała się strumieniami. Ale klasę ukraińskiego mistrza docenić trzeba. Żal, że przegrał. Zatrzymał go Tyson Fury, po słabej walce, w której zwycięzca nic wielkiego nie pokazał. Wystarczyło, bo Kliczko nie zrobił nic, by wygrać. Miał słabszy dzień? Zabrakło mu motywacji? Przesadził z pewnością siebie? A może dopadł go Ojciec Czas?

Ali nie pił alkoholu, nawet piwa

Najsłynniejsza historia o tym, jak pięściarz przegrał z czasem, dotyczy - rzecz jasna - tego największego z wielkich - Muhammada Alego. W grudniu 1981 roku doszło do pojedynku, który trafił do historii pod nazwą "Drama in Bahama”. I słusznie. Blisko 40-letniego Alego przez 10 rund bez żadnego respektu obijał młodszy o lat 12 Trevor Berbick. Przeciwne tej walce były niektóre stacje telewizyjne, protestowały komisje bokserskie. Galę zorganizowano więc na Bahamach.
Ali za wszelką cenę chciał boksować, by nie zakończyć kariery porażką - 14 miesięcy wcześniej przegrał przecież w Las Vegas z Larrym Holmesem. Chciał więc walczyć, ale jego ciało protestowało. Pojawiły się poważne obawy co do stanu jego zdrowia.
- Z jego głową wszystko było w porządku, jednak z pewnością najlepsze lata miał już za sobą. Po pierwsze nogi całkowicie odmawiały mu posłuszeństwa, a praca nóg to w boksie podstawa. Zupełnie nie mógł biegać, męczyły go już 2, 3 mile marszu - wspominał jego sparingpartner, Harry Keitt. Opowiadał też, jak wyglądał obóz przed tamtym pojedynkiem. - Ali nie pił alkoholu., nawet piwa. Nikt z nas wtedy nie pił, bo kiedyś na obozach były surowe zasady. Nie można było nawet oglądać telewizji. Codziennie wstawaliśmy o piątej rano i zasuwaliśmy na pierwszy trening.

Rozrabiaka bijący starego mistrza

Ali nie słuchał ani swojego ciała, ani przyjaciół, ani rodziny. - Twarz ciągle mam ładną, bez śladów pobicia, nadal jestem piękny. Byłem u białych lekarzy, żeby biali mi uwierzyli. Byłem w klinice Mayo, na Columbii w Nowym Jorku, na Uniwersytecie w Kalifornii. Bardziej nie można dbać o zdrowie - przekonywał.
"Drama in Bahama” odbyła się na nieużywanym boisku bejsbolowym. Ring otaczały naprędce sklecone trybuny i rzędy składanych krzeseł. Berbick zachowywał się jak rozrabiaka bijący starego, zmęczonego mistrza. Zadawał serie ciosów, na które Ali nie odpowiadał. - Nie robił nic, po prostu przyjmował ciosy. Był niezwykle silny psychicznie, więc wytrzymał do końca siłą woli. Sędzia powinien był zatrzymać ten pojedynek - twierdził Keitt. Ali przyznał potem, że tuż przed pierwszym gongiem patrzył na Berbicka tak, jakby wiedział, że to człowiek, który zakończy jego karierę.

Pięć lat później Berbicka zmiażdżył w ringu młodziutki i szalony Mike Tyson. Oczywiście Tyson też nie wiedział, kiedy dać sobie spokój z boksem, zaczął przegrywać przed czasem, padać na deski. Trzeba mu jednak oddać, że w końcu się obudził. Kiedy dostał lanie od Kevina McBride’a powiedział, że więcej do ringu nie wejdzie, ze względu na szacunek do sportu, który kocha.

Bo był głupi

George Foreman wciąż jest najstarszym mistrzem świata w królewskiej kategorii. Bokserem był wybitnym. W 1977 roku walczył w Portoryko z Jimmym Youngiem. Przegrał. W szatni zaczął się źle czuć. Na tyle źle, że prosił o pomoc Boga. Twierdził później, że Bóg poprosił go, by zmienił swoje życie. Foreman posłuchał - został pastorem w Houston. Boks rzucił na dekadę, kiedy wrócił, wciąż był „Big Goergem”.

W listopadzie1994 roku liczący sobie 46 lat Foreman miał się zmierzyć z Michaelem Moorerem. Stawką były pasy IBF i WBA, które Moorer odebrał Evanderowi Holyfieldowi. Dla "Big George’a” była to podróż sentymentalna, do ringu wszedł w tych samych czerwonych spodenkach, w których w 1974 roku przegrał z Alim. Nikt nie dawał mu szans na pokonanie Moorera, młodszego - uwaga - o 19 lat. I przez długich dziewięć rund był za wolny, by dopaść rywala. W 10. udało się, po mocnym prawym ten młodszy i szybszy padł. Foreman spokojnie uklęknął w narożniku, w ten sposób wyraził podziękowanie i radość. Potem stoczył jeszcze cztery pojedynki. Trzy z nich wygrał, jeden przegrał na punkty - miał wtedy prawie 49 lat.

Na proste pytanie, dlaczego walczył w tym wieku, udzielił prostej odpowiedzi. - Bo byłem głupi. Boks wchodzi w krew, naprawdę trudno jest odejść. Łatwo zostać bokserem, trudno przestać nim być - przyznał.

Nie można się zabawiać z kobietami

Smokin’ Joe Frazier z Foremanem przegrał dwa razy. Dwa razy przegrał też z Alim, ale tych porażek nie uznawał, nawet po latach twierdził, że został oszukany. Tłumaczył, co to znaczy być mistrzem w sporcie tak trudnym jak boks. - Żeby dostać się na szczyt, nie można imprezować, nie można pić, nie można zabawiać się z w kobietami, nie można zarywać nocy. Czasami zapomina się nawet, by pocałować żonę na dobranoc, bo ma się zadanie do wykonania. Przez siedem tygodni przed każdą walką moim jedynym kompanem była muzyka - podkreślił.

Karierę zakończył jako 38-latek. - Ostatnia walka była tylko dla pieniędzy, zakończyła się remisem. Dali mi ten remis - przyznał, kiedy rozmawialiśmy w 2008 roku. - Wtedy wiedziałem, że to koniec.

Trudna decyzja

Czy Kliczko będzie wiedział, kiedy odejść? W ubiegłym roku został ojcem, przestał być chłopcem w krótkich spodenkach. Jego partnerka, amerykańska aktorka Hayden Panettiere, publicznie wyznała, że walczy z depresją poporodową, a Władymir jej w tej walce pomaga. W boksie osiągnął wszystko. Na koncie ma aż 68 zawodowych pojedynków. Bardzo dużo, ta kariera trwa i trwa. Wiadomo, że walczy w takim stylu, by nie dać sobie zrobić krzywdy. Wiadomo, że odpowiednio się odżywia i dba o każdą cząsteczkę ciała. Ale ma prawie 40 lat, czyli w świecie sportu jest starszym panem.
Odejdzie na własnych prawach, czy - jak wielu przed nim - przegapi ten moment?
Autor: Rafał Kazimierczak / Źródło: sport.tvn24.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama