Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Muhammad Ali - George Foreman. 45. rocznica "Rumble in the Jungle"

Emil Riisberg

30/10/2019, 13:06 GMT+1

Nie sposób zapomnieć o tamtych wydarzeniach, choć minęło od nich 45 lat. 30 października roku 1974 do ringu w Kinszasie weszli pięściarze wybitni - George Foreman i Muhammad Ali - by sobie i światu udowodnić, który z nich jest mocniejszy. Walka znana jako "Rumble in the Jungle" trafiła do historii, daleko wykraczając poza granice sportu.

Foto: Eurosport

Ósma runda.

Foreman jest już bardzo zmęczony. Wykończony. Raz za razem dostaje w twarz. Stara się odpowiedzieć, ale jego lewy sierp przecina powietrze.

Ali stoi w narożniku, oparty, wręcz wciśnięty w liny. Nie daje się trafić. Czeka.

Na 15 sekund przed gongiem rusza do ataku. Bum, bum, bum - na rywala spada seria ciosów, w tym ten ostatni, potworny prawy prosty. Foreman pada na deski. Sędzia liczy, a on wciąż leży na plecach. Koniec.

Ali unosi ręce. Znowu jest mistrzem świata królewskiej kategorii.

"Ali Bomaye"

Walkę wymyślił Don King. Pięściarzom obiecał po 5 mln dolarów i nie zważał na to, że tych pieniędzy nie ma. Szukał i sponsorów, i miejsca, gdzie można zorganizować tak wielką imprezę. Dogadał się z prezydentem Zairu, Mobutu Sese Seko.

Ali zbliżał się do 33. urodzin. Za sobą miał długą, 3,5-letnią przerwę w karierze - licencję odebrano mu po odmowie służby wojskowej w Wietnamie. Chciał odzyskać tytuł, za wszelką cenę.

Mistrzem był 25-letni Foreman. Siłacz. Geniusz. O kondycję nie dbał - po co, skoro pojedynki kończył błyskawicznymi nokautami. W Kinszasie też miał być nokaut.
Już w Afryce Foremana dopadła kontuzja. Przez pęknięcie nad okiem walkę przesunięto o miesiąc. – Trenowałem nie mogąc boksować. To najlepsze, co Alemu mogło się przydarzyć – tłumaczył Foreman.

Transmisja telewizyjna rozpoczęła się o 4 nad ranem czasu lokalnego, by widzowie w USA mogli oglądać walkę w dogodnej dla siebie porze. Na trybunach stadionu zasiadło 60 tys. fanów. Krzyczeli "Ali Bomaye", co w języku lingala oznacza "Ali, zabij go".

"Ali krzyczy: to wszystko, na co cię stać?"

Zbliżała się pora deszczowa, klimat był dla pięściarzy wykańczający. Od wilgotności powietrza namiękła mata ringu, co Alemu utrudniało pracę nóg, taniec, z którego był znany. Tkwił przy linach, stawiał na obronę. Z rywala drwił, prowokował go, wyszydzał.

- Myślałem, że przeważam i mam go w ręku, a nagle, po siódmej rundzie, słyszę, jak do mnie krzyczy: "to wszystko, na co cię stać?" Wtedy zdałem sobie sprawę, że to będzie najtrudniejsza walka mojego życia. I przegrałem. Przez jakiś czas byłem zdruzgotany, nie wiedziałem, jak sobie z tą porażką poradzić - wspominał Foreman.
Po latach panowie zostali przyjaciółmi. Najlepszymi. Kiedy w roku 1996 "When We Were Kings" - dokument o Rumble in the Jungle - dostał Oscara, obaj poproszeni zostali na scenę. Foreman pomagał iść dotkniętemu chorobą Parkinsona Alemu. Na wypełnionej gwiazdami filmu widowni nie siedział nikt. Wszyscy na stojąco bili legendom brawo. Z szacunku.
- Część mnie dzisiaj odeszła - stwierdził Foreman 3 czerwca 2016 na wieść o śmierci Alego.
Autor: rk / Źródło: eurosport.tvn24.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama