Popularne dyscypliny
Dyscypliny
Pokaż wszystko

Jak Muhammad Ali znokautował Sonny Listona

Emil Riisberg

04/06/2016, 08:38 GMT+2

Gdy 25 maja 1965 Sonny Liston padał na deski po ciosie Muhammada Alego, świat nie spodziewał się, że wokół walki rozpęta się taka burza. A jednak, ponad pół wieku po tej efektownej wygranej nadal nie wiadomo, czy był to pokaz wielkiego boksu, czy może zwykła ustawka.

Foto: Eurosport

Nawet pięćdziesiąt lat po walce Alego z Listonem nie ustają spekulacje dotyczące jej przebiegu. Mówi się nie tylko o tym, co stało się między linami, ale także o tym, co działo się przed walką i długo po jej zakończeniu. Dla boksu to jeden z najważniejszych pojedynków w historii, ponieważ to właśnie przeciwko Listonowi pierwszy raz do ringu wyszedł Muhammad Ali, wcześniej walczący jako Cassius Clay. Co najciekawsze, walka trwała mniej niż jedną rundę, a mówi się o niej już od pół wieku i zapewne jej echa nie umilkną przez kolejne dekady. Wszystko dlatego, że twardy jak skała Liston upadł na deski po "ciosie, którego nie było", a niewykluczone, że w tym, co działo się w 25 maja 1965 roku, sporo do powiedzenia miała mafia i jej brudne interesy.
picture

Foto: Eurosport

Zabijaka kontra gaduła

By zrozumieć fenomen rewanżowego pojedynku Ali - Liston warto wspomnieć pierwszą walkę, z lutego 1964 roku. Cassius Clay (późniejsze imię przyjął po przejściu na islam - przyp. red.) był wtedy obiecującym 22-letnim pięściarzem, który miał zostać zniszczony przez mistrza świata.
Trudno się dziwić ówczesnym ekspertom, że przewidywali wygraną Listona, który przecież wcześniejszym rywalom łamał szczęki i niszczył kariery. Dodatkowo jego legendę jako ringowego zabijaki wzmacniał fakt jego brudnej kartoteki i związków z mafią.

Przed walką Clay nic sobie z tej legendy nie robił i kpił z mistrza. Napisał nawet wierszyk, w którym obiecał oponentowi, że wystrzeli go w kosmos niczym satelitę. Dziennikarze uważali jednak, że Clay jest tylko "mocny w gębie", a w ringu to Liston będzie rządził. Czempionowi kpiny nie podobały się do tego stopnia, że podobno nawet spotkał się z Clayem przed walką i podczas dosadnej konwersacji groził mu bronią.

"Jestem królem świata!"

W ringu broni jednak nie miał i w walce z pyskatym 22-latkiem był bezradny. Od początku walki to pretendent imponował pracą nóg, szybkością i znakomitą defensywą, którą zwyczajnie ośmieszał próbującego zadać miażdżące ciosy Listona. W połowie walki Clay nagle zaczął mieć jednak problemy - chwilowo stracił wzrok. Pojawiły się nawet spekulacje, że to sekundanci jego rywala posmarowali jego rękawice jakimś środkiem, ale niczego nie udowodniono. W końcu doszedł do siebie i znów tańcząc w ringu okładał mistrza. Robił to tak skutecznie, że Liston nie wyszedł na siódmą rundę i tym samym Clay mógł wypowiedzieć słynne "Jestem królem świata!".
Wielki przegrany tłumaczył później, że już w pierwszej rundzie doznał kontuzji, co zresztą potwierdziło wielu lekarzy. Pewne więc było, że prędzej czy później obaj panowie jeszcze raz spotkają się w ringu. Pierwotnie drugi pojedynek miał odbyć się pod koniec 1964 roku, ale Ali miał problem z przepukliną i wielce oczekiwany rewanż trzeba było przełożyć na 25 maja 1965 roku.

Zło walczyło ze złem

"Gdyby się tak nie pieklił, to nie dostałby przepukliny", skomentował w swoim stylu problemy zdrowotne Alego pałający żądzą rewanżu Liston. Prawdą jest jednak, że przełożenie walki mocno skomplikowało mu przygotowania. "Sonny był wtedy u szczytu formy, a potem trzeba znów było czekać i zaczynać cały trening od nowa", skomentował Milt Bailey, członek sztabu Listona. Ali w tym czasie najpierw wyzdrowiał, a potem jeszcze bardziej udoskonalał swoje największe atuty – szybkość i defensywę. Wbrew pozorom przepuklina okazała się więc dla niego opłacalna.
Zachwycone były też media, które skutecznie podgrzewały atmosferę przed rewanżem. Dziennikarze rozpisywali się o mafijnych powiązaniach Listona i o muzułmanach stojących za Alim. Niektórzy mówili, że rewanż to dla USA walką między złem, którego Amerykanie nie znają (Ali i Naród Islamu, którego pięściarz był gorliwym wyznawcą), a złem, które już znali (Liston i mafia).

"Wstawaj i walcz, frajerze"

Ci, którym wydawało się, że spekulacje skończą się wraz z pierwszym gongiem, mocno się mylili. 25 maja 1965 roku Ali i Liston wyszli do ringu w Lewiston, a oglądało ich zaledwie 2434 kibiców, co do dziś jest najmniejszą frekwencją podczas walki o mistrzostwo świata w boksie. To, co zobaczyli, trwało mniej niż dwie minut, a konkretnie minutę i 44 sekundy. Po takim czasie Liston leżał na deskach, bo Ali trafił go prawą ręką. Po 17 sekundach liczenia wstał i co ciekawe sędzia zezwolił na to, by kontynuował walkę. Po chwili Ali znów zaczął go okładać, wtedy sędzia zareagował.
Największe wątpliwości budzi nokautujący cios, który zadał Ali, ponieważ niewielu obserwatorów widziało, aby Liston rzeczywiście został trafiony. Za oceanem szybko zaczęto mówić o "ciosie widmo" (z ang. phantom punch). "Niekończące się powtórki nie pozwalają rozwiązać tajemnicy tego, co znamy jako 'cios widmo'. Cokolwiek to było, spowodowało, że Liston upadł na plecy, a następnie nie mógł się podnieść", opisuje walkę Richard Williams, dziennikarz brytyjskiego "Guardiana". Gdy Liston padł na deski, Ali stanął nad nim i zaczął wygrażać mu pięścią krzycząc "Wstawaj i walcz frajerze!", a wszystko zostało uchwycone na zdjęciu, po latach jednym z najsłynniejszych w historii pięściarstwa.

Skąd ten upadek?

Dlaczego Liston upadł? Jest wiele wersji wyjaśniających jego zachowanie. Pierwsza to długi, jakie miał wobec mafii. By je spłacić, musiał przegrać, a mafijni bossowie, którzy postawili wielkie pieniądze na Alego, mocno się wzbogacili. Druga wersja mówi o tym, że Liston bał się zemsty za pokonanie Alego ze strony Narodu Islamu.
"Mój prosty go załatwił. To był dobry cios, ale nie sądziłem, że przyłożyłem tak mocno, żeby nie mógł wstać. Kiedy poleciał na deski byłem tak podniecony, że zapomniałem o zasadach. Cieszyłem się i chciałem pokazać kibicom, że warto było zapłacić za bilet", opowiadał Ali po latach o rewanżu. Pytany o kontrowersje, w swoim stylu rozwiał wszelkie spekulacje. "Liston powiedział, że pierwszą walkę przegrał, bo miał kontuzję barku. Byli też tacy, którzy mówili, że to mogła być ustawka, więc za drugim razem chciałem mu porządnie dołożyć" - wspominał.
A Liston? Po porażce z Alim stoczył jeszcze piętnaście walk, ale na szczyt już nie wrócił. Jego karierę przerwała śmierć. W wieku 38 lat został znaleziony martwy w swoim mieszkaniu, a przyczyny śmierci zostały niewyjaśnione do dziś. Zupełnie tak jak "cios widmo", po którym pół wieku temu padł na deski.
Autor: Sebastian Chabiniak / Źródło: sport.tvn24.pl
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama