Foremana droga do Boga. Po wizji rzucił boks na dekadę

Ma za sobą niezwykłą karierę. Był mistrzem z najwyższej półki, bił najznamienitszych rywali, za co podziwiany i szanowany jest do dziś. Tylko jego stać było na to, by na długie 10 lat rzucić boks, potem wrócić i znowu wygrywać. Panie, panowie, oto historia z życia George'a Foremana.
Pseudonim „Big George” mówi wszystko. W początkach kariery wygrywał tak szybko i tak łatwo, że w ogóle nie zwracał uwagi na ćwiczenia kondycyjne. Po co miałby to robić, skoro wchodził do ringu i nokautował, nokautował, nokautował. Do czasu, aż 30 października 1974 roku trafił na Muhammada Alego.
Na deskach z Kinszasie
Walka przeszła do historii pod nazwą „Rumble in the Jungle”. Wymyślił ją promotor Don King. Nie było go stać na zorganizowanie tak wielkiego wydarzenia, ale dogadał się z prezydentem Zairu, Mobutu Sese Seko. I pięściarze zmierzyli się na stadionie w Kinszasie.
Ali nie boksował przez 3,5 roku, bo odmówił służby wojskowej podczas wojny w Wietnamie, za co odebrano mu licencję. Miał blisko 33 lata i jak najszybciej chciał odzyskać tytuł mistrza świata. Foreman był o siedem lat młodszy. Już w Afryce „Big George” doznał groźnej kontuzji - pęknięcia nad okiem – więc pojedynek przesunięto o miesiąc. – Przygotowywałem się, nie mogą sparować. To
najlepsze, co mogło się Alemu przydarzyć – tłumaczył Foreman.
I po siódmej rundzie wiedział, że czeka go najtrudniejsze wyzwanie w karierze. W rundzie ósmej wylądował na deskach. Padł. To była jego pierwsza porażka, szokujące przeżycie.
Bóg poprosił, by zmienił swoje życie
Ta druga przydarzyła mu się 2,5 roku później, w San Juan przegrał na punkty z Jimmym Youngiem. W szatni zaczął się źle czuć. Potem twierdził nawet, że śmierć była już blisko niego. O pomoc zwrócił się do Boga. A Bóg, według słów George’a - poprosił, by ten zmienił swoje życie. Foreman posłuchał – został pastorem w Houston, otworzył ośrodek swojego imienia dla młodzieży. Stwierdził, że Young wypędził z niego diabła.
Nie boksował przez 10 lat! Wrócił w roku 1987, kiedy był gruby i bez formy. A i tak przed czasem pobił Steve’a Zouskiego. W listopadzie 1994 zbliżał się do 46. urodzin. Stanął oko w oko z młodszym o 19 lat Michaelem Moorerem, stawką były pasy IBF i WBA. Foreman założył te same spodenki, w których przegrał z Alim.
W 10. rundzie trafił Moorera potwornym ciosem. Znowu został mistrzem. Uklęknął w narożniku. Tak wyraził radość.