Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Holyfield o zasadach walki z Tysonem. "Trzy rundy, żadnych nokautów i głupich rzeczy"

Emil Riisberg

19/05/2020, 08:53 GMT+2

Za nic nie chce słuchać tych, którzy powrót do boksu z dobrego serca mu odradzają. Tak, wie, że zbliża się do 58. urodzin i jest za stary, ale pojedynek będzie pokazowy, na ustalonych wcześniej zasadach. - Nie będę ryzykował życiem - twierdzi Evander Holyfield. - To ma być dobra zabawa w szczytnym celu. A jeśli moim rywalem będzie Mike Tyson, to rozrywka jest gwarantowana.

Foto: Eurosport

Ta historia zaczęła się od Tysona właśnie. 53-letni były mistrz świata królewskiej kategorii zadziwił wyznaniem w mediach społecznościowych. "Wróciłem" - oświadczył i tą samą drogą zaczął publikować imponujące nagrania swoich postępów w budowaniu formy.
Chce znowu walczyć, ale tylko pokazowo, by zarabiane pieniądze przeznaczać na osoby bezdomne i uzależnione od narkotyków.
Zwanemu "Wojownikiem" Holyfieldowi, który po mistrzostwo sięgał aż czterokrotnie, pomysł ten spodobał się bardzo. I też wznowił treningi.

"Jeśli ktoś myśli, że mnie uderzy, a ja nie oddam, to jest w błędzie"

Wróci, by zmierzyć się z Tysonem, najchętniej z nim. Ma swoje żądania, które przedstawił. Trzy rundy, każda po trzy minuty. Bez ciosów, które mogą oznaczać nokaut. Bez zwycięzcy, bez przegranego. Bez głupich rzeczy, z których rywal był znany. Pokazowa walka w szczytnym celu. Dobra zabawa. To wszystko.
W XX wieku panowie mierzyli się dwukrotnie. W obu starciach górą był "Wojownik", w tym drugim tracąc odgryziony przez Tysona kawałek ucha.
Co zrobi, jeśli temu odbije i tym razem, jako pięściarzowi absolutnie nieprzewidywalnemu? - Nie wiem, czy moim rywalem będzie Mike. Powiedzieć mogę jedno, jeśli ten ktoś myśli, że mnie uderzy niezgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, a ja mu nie oddam, to jest w błędzie - zapewnia Holyfield.

Tyson przynosi kawałek ucha

Kolejka chętnych do Tysona ustawiła się długa, Shannon Briggs - rocznik 1971, kiedyś mistrz świata federacji WBO - oświadczył właśnie, że zmierzy się z nim on, a nie Holyfield. Że wiadomość jest oficjalna, że można mu zaufać, bo wie, co mówi.
Co na to "Wojownik"? - Rozmawiałem z Mike'em, teraz rozmawiają nasi przedstawiciele. Porozumienia na razie nie ma, ale nad nim pracujemy. Potężni ludzie w kilku krajach chcą naszej walki. Moja odpowiedź brzmi "tak, jeżeli jest na to szansa, to ją zorganizujmy. Ja i Mike gwarantujemy, że będzie to wielkie wydarzenie - wyjaśnił.
W stanie wojny nie są od roku 2013, kiedy wspólnie wystąpili w reklamie - Tyson dzwoni do drzwi Holyfielda oznajmiając, że przyniósł mu kawałek ucha - i padli sobie w ramiona.

Jeżeli nie Tyson, to Lewis

57-latek zapewnia, że nie wraca dla pieniędzy, chociaż oficjalnie ogłosił bankructwo, co oznacza, że stracił około pół miliarda zarobionych na boksie dolarów. Zarabia, pojawiając się na biznesowych imprezach, za co inkasuje po 100 tys.
Jak Tyson, on także cały dochód przekaże potrzebującym. - Robię to, by wesprzeć moją fundację pomagającą biednym, dorastającym w trudnych warunkach dzieciakom. Mama zawsze mi powtarzała: "jeśli nie nabędziesz złych nawyków, nie będziesz musiał ich rzucać" - mówi Holyfield.
Co, jeżeli do porozumienia i walki z Tysonem nie dojdzie? Wtedy "Wojownik do ringu zaprasza Lennoksa Lewisa, też emeryta, lat 55, dominującego w wadze ciężkiej na przełomie wieków. - Jeżeli da się namówić, to jasne, dlaczego nie? - oznajmił.
Autor: rk / Źródło: Eurosport.pl/dailymail.co.uk
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama