Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Boks - Lou Savarese wspomina walkę z Mike'em Tysonem z 2000 roku

Emil Riisberg

26/06/2020, 16:57 GMT+2

Lou Savarese ułożył z trenerami precyzyjny plan, jak rozprawić się z Mike'em Tysonem. O strachu przed rywalem zwanym "Bestią" mowy nie było, skoro wcześniej mierzył się już z innym znakomitościami boksu. Po dziewięciu sekundach stało się jasne, że wszystkie założenia trzeba wyrzucić do kosza.

Foto: Eurosport

Dwaj Amerykanie zmierzyli się w Glasgow, prawie dokładnie 20 lat temu - 24 czerwca 2000 roku.
Walka trwała krótko. Bardzo krótko.

Savarese: stałem przed olbrzymią szansą

"Każdy ma plan, dopóki nie dostanie w łeb" - to powiedzenie, które "Żelazny Mike" lubił powtarzać. Savarese o słuszności tych słów przekonał się bardzo boleśnie.
Tyson przyznał, że tuż przed pojedynkiem, w szatni, brał kokainę i palił marihuanę. Przy pomocy sztucznego penisa wypełnionego moczem kogoś innego oszukał kontrolę antydopingową.
Miał wtedy 33 lata. To była jego trzecia walka po dziewięciomiesięcznej przerwie, w czasie której cztery miesiące spędził w więzieniu, co było karą za napaść na dwóch kierowców.
- Spodziewałem się, że za ciężko nie trenował - mówił Savarese w rozmowie z BBC Scotland, w 20. rocznicę ich starcia. - Żeby go pokonać w tamtym okresie, trzeba było przetrwać kilka rund. Zmęczyć go. A potem zaatakować. Stałem przed olbrzymią szansą, bo za następny pojedynek, jeżeli z Tysonem bym wygrał, dostałbym wielką kasę. Byłem pewny siebie, miałem za sobą dobrze przepracowany obóz - opowiadał.
Problemem okazało się nastawienie psychiczne. W czasie obozu na świat przyszło pierwsze dziecko Savarese'a. Treningów nie przerwał, przy narodzinach go zabrakło. - Bardzo to przeżywałem, trudno było skupić się na boksie - przyznał teraz.
Tysona się nie bał. Boksował się już z Georgem Foremanem, Busterem Douglasem i Michaelem Grantem, wierzył, że da radę.

Tyson nie zwracał uwagi na sędziego

Bum - potężny lewy sierpowy przewrócił go już w dziewiątej sekundzie. Wstał, a Tyson rzucił się na niego i zasypywał ciosami.
- Doskonale to pamiętam - wyznał Savarese. - Dopadł mnie, ale w poprzednich walkach też lądowałem na deskach, podnosiłem się i potrafiłem wygrywać.
Sędzia ringowy John Coyle próbował ich rozdzielić, ale Tyson nie zwracał na to uwagi. W amoku bił dalej. Jeszcze. I jeszcze. Pomogli dopiero członkowie obu zespołów. Sędzia wzniósł rękę Tysona, ogłaszając jego zwycięstwo.
Savarese miał do Coyle'a pretensje, że ten przerwał i zakończył walkę. Pretensje ma do dziś. - Widziałem, jak Mike go uderzył. Myślałem, że chodzi właśnie o to, że będzie dyskwalifikacja - stwierdził.
55-letni dziś Savarese jest właścicielem dwóch gymów i promotorem walk w Houston. O rok młodszy Tyson znowu trenuje. Zasuwa na całego. Chce wrócić do boksu, by zarobione na charytatywnych pojedynkach pieniądze przeznaczać na organizacje pomagające osobom uzależnionym i bezdomnym.
Autor: rk / Źródło: bbc.com, dailystar.co.uk
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama