Simon Claesson wrócił do rywalizacji w biegach narciarskich. Przeżył poważny wypadek. Za nim krwotoki mózgowe, pękniecie czaszki, długa rehabilitacja

Po 19 miesiącach przerwy Simon Claesson wrócił do rywalizacji na biegowych trasach. 21-letni dziś Szwed przeżył siedem krwotoków mózgowych, pękniecie czaszki i ma za sobą długą rehabilitację. - Czuję po prostu radość w ciele. Jakie to przyjemne - powiedział po listopadowych startach w zawodach w Gaellivare.

Zwycięstwo Klaebo i upadek Gronda na mecie sprintu stylem dowolnym w Lahti

Źródło wideo: Eurosport

Wypadek z kwietnia 2024 roku mógł przekreślić marzenia o karierze. Ba, nie było pewne, czy przeżyje.
Po najlepszej pod względem sportowym zimie swojego życia Claesson wraz z kolegami wybrał się do Bruksvallarny, na imprezę z okazji ukończenia szkoły. Młodzi świętowanie rozpoczęli już w drodze w góry, w samochodzie.
Gdy dotarli na miejsce, byli już w nastroju mocno rozrywkowym. Nie chcieli jednak kończyć wieczoru, wybrali się na jeden z najbardziej stromych stoków szwedzkiego kurortu.
- Pamiętam, że miałem w ręku łopatę, bo było tak ślisko. Myślałem, że przejdę między drzewami na zboczu wzgórza. Wtedy upadłem - opisał tamte wydarzenia Claesson na łamach "Expressen".

Stan zagrażający życiu

Dopiero po zejściu z góry zorientowano się, że w grupie brakuje Simona. Rozpoczęło się wołanie i poszukiwania. W końcu znaleziono go w połowie wzgórza, z pękniętą czaszką i tulącego się do drzewa. Oddychał ciężko, a na jego twarzy widać było krew.
Jeden z przyjaciół rozpoczął resuscytację krążeniowo-oddechową, inny zadzwonił po pogotowie. Niecałe dwie godziny później Claesson był już na pokładzie śmigłowca ratowniczego.
Trafił do szpitala w Oestersund. Tam lekarze stwierdzili siedem krwotoków mózgowych, kilka złamań czaszki i złamanie karku. Nie było chwili do stracenia. Młody biegacz został przewieziony do szpitala w Umeaa, gdzie przeszedł kilka operacji. Dopiero po nich czekała go ta najpoważniejsza - rekonstrukcja czaszki.
Zakończyła się sukcesem. Będący w stanie śpiączki Simon przetransportowany został następnie do szpitala w Goeteborgu, a potem Halmstad. To tam obudził się i wypowiedział pierwsze słowa.
- Idź dalej - przemówił. - Nie mam pojęcia, dlaczego akurat to powiedziałem - zastanawiał się potem.
picture

Kariera i życie Simona Claessona znalazły się na zakręcie

Foto: Imago

Lekarze nie mieli wątpliwości. Gdyby nie był tak wysportowany, nie przeżyłby wypadku. I tak uważano, że będzie sparaliżowany od szyi w dół. Nie trzeba było jednak czekać długo, by pozwolono mu wstawać z łóżka.

Zaskakujące postępy

- Potrzebowałem pomocy, żeby pójść do łazienki, bo inaczej po prostu bym zemdlał - opisał swoje pierwsze próby poruszania się.
Był osłabiony, miał problemy z równowagą. W spacerach po szpitalnych korytarzach na wózku pomagać mu musieli rodzice.
Rehabilitacja z czasem jednak dała zadowalające efekty. Wózek inwalidzki zamienił na balkonik, a po kilku miesiącach poruszał się już sam. Został wypisany ze szpitala i wrócił do rodzinnego domu w Falkenberg.
Miał problemy z motoryką. Na początku nie potrafił kontrolować lewej połowy ciała, potem prawa strona odmawiała posłuszeństwa. Lekarstwem miało okazać się gotowanie. Rozpoczął od prostych dań, bo nie był w stanie np. posiekać cebuli. Z czasem szło mu jednak coraz lepiej, robił postępy w gotowaniu oraz małej i dużej motoryce.
W listopadzie 2024 roku, osiem miesięcy po wypadku, wrócił w Falun na biegowe trasy. Ze sprawnością ruchową nie miał większych problemów, ale tempa nie wytrzymywała głowa.
- Czuję zmęczenie mózgu, gdy ruchu jest za dużo. Wtedy wszystko w mojej głowie staje się niewyraźne. Inni nie rozumieją, co mam na myśli, kiedy mówię - twierdził.

Upragniony powrót

Z każdym miesiącem było jednak lepiej. Rok później, 21 listopada, stanął na starcie sprintu stylem klasycznym w Gaellivare. Kwalifikacji co prawda nie przebrnął, ale nie to było najważniejsze.
- Za mną bardzo, bardzo trudny czas. Dziś bawiłem się jednak doskonale - powiedział zaraz po tym, jak uwolnił się po biegu z uścisku rozradowanego ojca.
- W zeszłym roku nie byłem nawet blisko zrobienia czegoś takiego. Moje ciało nie funkcjonowało wtedy wystarczająco dobrze. W głowie miałem jednak wyłącznie myśli o powrocie. Jedyne, czym się w życiu zajmowałem, to biegi narciarskie - przyznał.
picture

Simon Claessen na trasie biegu w Gaellivare

Foto: Imago

- Teraz chcę po prostu kontynuować sezon i czuć, że dałem z siebie wszystko. Mam nadzieję, że to zmotywuje mnie do dalszego rozwoju - stwierdził podekscytowany.
(br/twis)
źródło: eurosport.pl; expressen.se
dołącz do Ponad 3 milionów użytkowników w aplikacji
Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami, wynikami i wydarzeniami na żywo
Pobierz
Udostępnij
Reklama
Reklama