Bródka wraca na igrzyska. Dostał pozwolenie od trzech komendantów
Bródka 3. w biegu ze startu wspólnego, triumf Obayashiego
Video: Eurosport Bródka 3. w biegu ze startu wspólnego, triumf ObayashiegoŚwietny występ Zbigniewa Bródki w biegu ze startu wspólnego w Pucharze Świata w Tomaszowie Mazowieckim. Polak zajął trzecie miejsce. Wygrał Japończyk Masahito Obayashi. Zobacz fragmenty tego biegu.zobacz więcej wideo »Zbigniew Bródka opisuje przyszłość polskich panczenów
Zbigniew Bródka opisuje przyszłość polskich panczenówMistrzowi olimpijskiemu z Soczi nie udało się powtórzyć sukcesu. Zbigniew Bródka zajął 12. miejsce w rywalizacji na 1500 m igrzysk w Pjongczangu. Chorąży polskiej reprezentacji wypowiada się też na temat przyszłości panczenów w naszym kraju. Oglądaj zimowe IO w Pjongczangu w Eurosporcie i Eurosport Playerze.zobacz więcej wideo »Zbigniew Bródka wprowadził polską reprezentację na stadion
Zbigniew Bródka wprowadził polską reprezentację na stadionZłoty medalista z Soczi Zbigniew Bródka jako chorąży wprowadził polską reprezentację na stadion. Zobacz przemarsz biało-czerwonych podczas ceremonii otwarcia. Oglądaj zimowe igrzyska olimpijskie w Pjongczangu w Eurosporcie i Eurosport Playerze.zobacz więcej wideo »Bródka: To cud, że przyjechałem do Pjongczangu
Bródka: To cud, że przyjechałem do PjongczanguPolska mogła zostać bez chorążego w Pjongczangu. Na dwa tygodnie przed otwarciem igrzysk olimpijskich groźnego wypadku na lodzie doznał Zbigniew Bródka. Mistrz olimpijski wylądował w szpitalu, ale na szczęście skończyło się na strachu.zobacz więcej wideo »
Uwaga, kibice, on naprawdę wrócił. I to jak - w wielkim stylu, z przytupem. Zbigniew Bródka miejscem na podium Pucharu Świata, tak zaskakującym i tak niespodziewanym, apetyty tylko zaostrzył, skoro wiadomo, że formę najwyższą szykuje na igrzyska w Pekinie. - W biegu masowym zdarzyć może się wszystko. Warto ryzykować, bo otwierają się możliwości dla tych, którzy nie są faworytami. Czyli dla mnie - mówi eurosport.pl złoty medalista olimpijski w łyżwiarstwie szybkim na dystansie 1500 m.
Igrzyska w Pekinie oglądaj w Eurosporcie i Playerze
Tych emocji, tych wzruszeń, których Bródka dostarczył osiem lat temu, zapomnieć nie sposób. Dostarczył ich w nadmiarze. I olimpijskie złoto, i okoliczności, w jakich je wywalczył, trafiły do historii sportu, nie tylko polskiego. Że na niespodzianki stać go i teraz, choć czas ucieka, a młodsi atakują, udowodnił listopadowym trzecim miejscem w pucharowych zawodach w Tomaszowie Mazowieckim.
- Wrócił i stanął na podium, chyba tylko Zbysiu mógł dokonać czegoś takiego - oceniła niedawno Justyna Kowalczyk, wybitna biegaczka narciarska.
15 lutego 2014, Soczi.
Panczeniści rywalizują o olimpijskie medale na dystansie 1500 m. Bródka jedzie w parze z Amerykaninem Shanin Davisem, tym wielkim Davisem, rekordzistą świata. Rozpoczynają ostatnie okrążenie. Wiadomo, że jest dobrze, nawet medalowo, co na ekranach telewizorów pokazuje uciekająca przed zawodnikami wirtualna linia oznaczająca wynik uzyskany przez aktualnego lidera. Wiraż, Davies zostaje w tyle, a Bródka pędzi do mety, do upadłego, resztką uciekających sił. Czas - 1.45,006.
Jest pierwszy, naprawdę jest pierwszy. Niewiarygodne. Nieprawdopodobne.
A to nie koniec, złoto jeszcze do niego nie należy. Teraz zaczyna się najgorsze - czekanie, co zrobi startujący w innej parze Koen Verweij. Emocje są ogromne, nerwy też. Holender mknie jak maszyna, według wirtualnej linii wygra albo on, albo Polak, innego wyjścia już nie ma. Zegar zatrzymuje się wreszcie na 1,45,006 - tak jest, dokładnie tyle samo. Będą decydować tysięczne części sekundy. Tysięczne. Bródka wpatruje się w monitor. Czeka. Czeka. Czeka.
Wreszcie ciska o lód bidonem i na całą halę krzyczy "jeeeeest".
Wygrywa o 0,003 s! 4,3 cm - jak potem wyliczono. Zostaje mistrzem olimpijskim - on, chłopak z okolic Łowicza, z małych Domaniewic. Tydzień później do złota dokłada jeszcze brąz w biegu drużynowym.
7 lutego roku 2022 w Pekinie, po dwóch sezonach przerwy w karierze, znowu stanie do olimpijskiej rywalizacji, jako 37-latek. Dlaczego wrócił?
Zbigniew Bródka: albo lekkoatleta, albo piłkarz szczebla okręgowego
15 km dzielące Domaniewice od Łowicza Bródka pokonuje na rowerze, dla treningu. Lepiej mu nie przeszkadzać, ale na pozdrowienie i dobre słowo odpowie, pewnie, że tak. To właśnie tam, w Domaniewicach, rozpoczął marsz po te wszystkie oszałamiające sukcesy. Decydujące było w tej historii spotkanie z Mieczysławem Szymajdą - nauczycielem WF-u, zapaleńcem, pasjonatem sportów wszelakich.
Mały Zbyszek zostać mógł albo lekkoatletą, albo ganiać za piłką w Vagacie bądź Kalinie, zespołach szczebla okręgowego. Kiedy stanął przed decyzją tak trudną, Szymajda wymyślił, że na przyszkolnym boisku zacznie zimą wylewać wodę i założy łyżwiarski klub UKS Błyskawica.
- Bez Mieczysława sportu w Domaniewicach by nie było - mówi Bródka dzisiaj.
I ma rację. Sekcja lekkoatletyczna działa na całego, w niej rzucanie oszczepem zaczynał Cyprian Mrzygłód, olimpijczyk z Tokio. Działa, a jakże, i Błyskawica. I to jak - do Pekinu obok Bródki wybiera się inny jej wychowanek - Artur Janicki, zawodnik z jeszcze mniejszej od Domaniewic Krępy. Tak, Domaniewice i Krępa będą mieć na igrzyskach dwóch przedstawicieli. W biegu masowym Polska może wystawić dwóch reprezentantów i będą to właśnie oni.
Lodowisko wciąż przygotowuje Szymajda, od tego sezonu już nie na boisku, a na otwartym niedawno torze wrotkarskim. Nocami wylewa wodę, odśnieża, poprawia.
- Trenowałem tam w okresie świątecznym - mówi Bródka. - Świetna sprawa, nie musiałem jeździć do Tomaszowa. Mieczysław wszystko ma zorganizowane jak w zegarku. Na rano, na godzinę 9, kiedy zaczynaliśmy trening, lód był gotowy. A potem, aż do wieczora, szalały tam dzieciaki.
Z mistrzem każdy kibic może porozmawiać, każdy może poprosić go o wspólne zdjęcie. Nie odmawia. - Taka jest moja rola - opowiada. - Zachęcam młodych ludzi do aktywności, do ruchu na powietrzu. Lepsze to niż siedzenie przed komputerem.
Prośba do komendanta
Karierę przerwał po sezonie 2018/19, po mistrzostwach świata w Inzell. Nie był z siebie zadowolony. Potrzebował przerwy. Odpoczynku. Od razu zapowiedział jednak, że w akcji jeszcze go zobaczymy.
- Nie zakładałem, że ten urlop od sportu potrwa tak długo - przyznaje. - Chciałem wrócić w miarę szybko, bo lata uciekają, ale wszystkie plany pokrzyżowała pandemia. Wiedziałem, że jeszcze mnie na coś stać. Wiedziałem też, w jakiej jestem formie, bo z treningu tak do końca nie wypadłem, jeździłem przecież do Tomaszowa, miałem kontakt z kadrą i widziałem, jak wyglądam na tle innych. No i jestem strażakiem, więc dbam o siebie cały czas.
Najtrudniej decyzję o powrocie wytłumaczyć było córkom, 9-letniej Gabrysi i o rok młodszej Amelce. - Wcześniej były za małe, nie pytały, dlaczego taty ciągle nie ma w domu - opowiada. A teraz Gabi zawsze zadaje mi pytanie, kiedy wrócę i dlaczego znowu muszę gdzieś jechać.
Powrotu by nie było, gdyby nie zgoda zwierzchników. Od dekady Bródka jest strażakiem Komendy Powiatowej w Łowiczu. Stanowisko - zastępca dowódcy zmiany. - Należę do jednostki ratowniczo-gaśniczej, co oznacza, że jeżdżę do zdarzeń - wyjaśnia.
Tak przygotować się do igrzysk, a wcześniej powalczyć o olimpijską nominację, rady by nie dał.
- Złożyłem prośbę do komendanta powiatowego o oddelegowanie do Centralnej Szkoły Państwowej Straży Pożarnej. Potem prośba trafiła do komendanta wojewódzkiego, a potem do głównego - wylicza. Zgodę dostał i oficjalnie jest teraz pracownikiem biura szkoleń Centralnej Szkoły PSP, odpowiedzialnym za plany szkoleń właśnie. Może pracować w trybie zdalnym, co też jest bardzo ważne, bo wyjazdów na obozy czy zawody nie brakuje.
Verweija w Pekinie zabraknie
Oczekiwania, choć Bródka wraca po przerwie, a w październiku lat skończy 38, i tak są wobec niego duże.
- Pomaga mi to, że tak naprawdę nic już nie muszę - wyjaśnia. - Dla mnie sukcesem jest sam awans na igrzyska. Po nich, niezależnie od zajętego miejsca, karierę na pewno zakończę. Jestem na to gotowy i fizycznie, i psychicznie, nie da się tego przeciągać w nieskończoność. Odejdę tak, jak chciałem, na własnych warunkach.
Na dziś wiadomo, że w Pekinie wystartuje w wyścigu masowym. Nie wiadomo, co z dystansem 1500 m.
- Jestem na liście rezerwowej i szanse, by coś się z tej sprawie zmieniło, są małe - przyznaje. - A jeżeli coś się jednak zmieni, to trzeba być realistą, w zasięgu będzie miejsce w drugiej dziesiątce, co najwyżej w drugiej.
W olimpijskiej rywalizacji zabraknie Verweija - tego, którego w Soczi Bródka pokonał o 0,003 s. Panowie jakiś czas temu widzieli się na jednym ze zgrupowań.
- Na następne spotkanie umówiliśmy się właśnie w Pekinie, ale Koen nominacji niestety nie zdobył - mówi Polak.
Niestety? Holender po tamtej porażce był tak zszokowany i obrażony, że nie podał rywalowi na podium ręki.
- Tak, niestety, bo naprawdę myślałem, że znowu się zmierzymy. Taka rywalizacja podziałałaby mobilizująco na nas obu. Przypominam, że on cztery lata temu w Pjongczangu zdobył brąz, właśnie w biegu masowym. Bardzo go szanuję za jego osiągnięcie. A te drobne nieporozumienia już dawno sobie wyjaśniliśmy - zapewnia Bródka.
Start masowy to na igrzyskach konkurencja młoda - debiutowała właśnie w tych poprzednich. - 24 zawodników wyrusza na 16 okrążeń, ale ścigać można się dopiero po pierwszym - tłumaczy Bródka.
Wylicza dalej: - Ściga się i po torze wewnętrznym, tym rozgrzewkowym, więc jedno okrążenie to około 360-370 m. Idą ucieczki, które mogą dojechać do samej mety, bardzo ważna jest zatem taktyka. Bywa walka na łokcie, dzieje się naprawdę dużo. Jest ciekawie, widowiskowo i emocjonująco. W największym skrócie to połączenie short tracku z długim torem, a ja mam doświadczenie i tu, i tu.
W takim biegu zdarzyć się może wszystko.
- Warto ryzykować, bo otwierają się możliwości dla tych, którzy nie są faworytami. Czyli dla mnie - kończy Bródka.
Igrzyska w Pekinie odbędą się w dniach 4-20 lutego 2022 roku. Imprezę w całości będzie można oglądać na antenach Eurosportu oraz w Playerze.
Autor: Rafał Kazimierczak
/
Źródło: eurosport.pl