Vettel ma w nosie rozkazy Red Bulla. Zignoruje "Multi-21"

Podczas ostatniego Grand Prix Formuły 1 - na malezyjskim Sepangu - po pewne, wydawało się, zwycięstwo jechał Webber, ale Vettel w końcówce wyścigu przypuścił serię ataków na kolegę z teamu, zakończoną zresztą powodzeniem. Wcześniej usłyszał przez radio "Multi-21". W kodzie "Czerwonych Byków" oznacza to zakaz wyprzedzania kolegi z zespołu.

Vettel przeprosił, Webber przeprosiny przyjął, ale to nie koniec. Głównie ambicji trzykrotnego mistrza świata.

- Może teraz zachowałbym się inaczej. Ale w sumie? Pewnie zrobiłbym to samo - zaszokował niemiecki kierowca na konferencji prasowej w Szanghaju, przed GP Chin. - Miałem pomóc Markowi wygrać. To ja byłem szybszy. Pamiętam, że były sytuacje, że jego team prosił o pomoc i też odmawiał - dodał.

Dziennikarze sportowi od razu sięgnęli do historii tzw. "team wars", czyli rywalizacji np. Prosta i Senny w McLarenie czy Alonso z Hamiltonem. - To nie jest ten stopień animozji. Czasy się zmieniły. Zespoły wiedzą, na co mogą pozwolić podopiecznym - skomentował ekspert Sky Sports, Ted Kravitz.

Vettel wyraźnie plącze się w zeznaniach. - Przeprosiłem wtedy, bo do końca nie słyszałem, co do mnie mówią. I za to przeprosiłem. Ale nie będę zwalniał - zakończył.

Nie pierwszy raz zawrzało w padoku austriackiej stajni. W 2010 roku po wypchnięciu z toru przez Webbera, Vettel kręcił palcem w okolicach skroni, sugerując, że Australijczyk postradał zmysły. Niemiec wielokrotnie podkreślał, że nie przyjaźni się z kolegą z zespołu, a ten odgryzał się, że szefostwo teamu faworyzuje tego drugiego.

Autor: kcz/k / Źródło: tvn24.pl