"Świra" nie chcą nawet w drugiej lidze. "Wszystko mi się udało"

Świerczewski objął klub z Lublina we wrześniu ubiegłego roku. Dostał go "w spadku" po Mariuszu Sawie, po sześciu kolejkach sezonu. Motor zajmował wtedy przedostatnie miejsce w grupie wschodniej II ligi (trzeci szczebel rozgrywek w Polsce). "Świr" prowadził zespół w czternastu meczach. Połowę z nich przegrał.

W rundzie jesiennej miał kredyt zaufania, ale po przepracowaniu zimowego okresu przygotowawczego zespół miał zacząć marsz w górę tabeli. W tym celu sprowadzono też solidnych jak na drugą ligę piłkarzy, m.in. byłego reprezentanta Polski Grzegorza Bronowickiego czy króla strzelców drugiej ligi w poprzednim sezonie Ukraińca Igora Migalewskiego.

Działacze z Lubelszczyzny stracili cierpliwość po ostatniej porażce w derbach regionu z Wisłą Puławy (0:2).

- Nie mam żalu do działaczy, bo w tym klubie ich po prostu nie ma. Prezes Kuna po prostu siedzi na stanowisku, bo ktoś musi - mówi z przekąsem 70-krotny reprezentant Polski.

I dodaje: Byłem przygotowany na to, że zostanę zwolniony. W życiu trenera już tak jest, że jak podpisuje kontrakt z klubem, to już wtedy musi liczyć się z tym, że kiedyś go zwolnią.

Świerczewski sam dolał oliwy do ognia, kiedy był jeszcze trenerem Motoru. W "Przeglądzie Sportowym" udzielił wypowiedzi, w której stwierdził, że "jest zmęczony Motorem" i wyraził gotowość do objęcia Wisły Kraków.

- Odkąd nie pracuję w Motorze (został zwolniony w piątek - red.), miałem już różne zapytania, ale akurat z Krakowa nikt nie dzwonił - przyznaje Świerczewski.

Motor obecnie zajmuje szesnaste miejsce, które oznacza spadek do trzeciej ligi. - Motor spokojnie utrzyma się w drugiej - przekonuje jednak "Świr".

Nowym trenerem klubu został Przemysław Delmanowicz.

Autor: bor//twis / Źródło: tvn24.pl