Popularne sporty
Wszystkie sporty
Pokaż wszystko

Wanda Rutkiewicz zaginęła 30 lat temu, 13 maja 1992 roku - himalaizm

Emil Riisberg

13/05/2022, 08:57 GMT+2

Wanda Rutkiewicz zaczynała od wspinania w domu, na drzwi. Potem były ściany częściowo zniszczonych domów powojennego Wrocławia i mosty. Została pierwszą kobietą, która stanęła na K2. 13 maja 1992 roku rozpoczęła ostatnią w życiu wspinaczkę, na Kanczendzongę (8586 m). Zdobywczyni ośmiu szczytów powyżej 8000 m do bazy nigdy nie wróciła.

Foto: Eurosport

O świcie 12 maja polskiego czasu wyruszyła z obozu IV na wysokości 7950 m z meksykańskim wspinaczem Carlosem Carsolio, który po 12 godzinach stanął na wierzchołku. Schodząc napotkał Polkę na wysokości około 8200 m i nakłaniał ją do rezygnacji z dalszego ataku szczytowego. Rutkiewicz nie chciała jednak zawrócić. Meksykanin czekał na Polkę jeszcze dwa dni w IV obozie, ale przy załamaniu pogody, wyczerpany po swoim ataku, postanowił zejść do bazy.
Ciała himalaistki nie znaleziono do dziś. Po kilku latach sąd w Warszawie za datę śmierci uznał 13 maja 1992 r.

Wspinanie Rutkiewicz miała we krwi

Rutkiewicz (z domu Błaszkiewicz) urodziła się 4 lutego 1943 r. w Płungianach na litewskich Kresach II RP, w majątku dziadków. Wywłaszczenie przez Rosjan sprawiło, że rodzina przeniosła się w 1946 roku najpierw do Łańcuta, a następnie do Wrocławia. Tam spędziła dzieciństwo i młodość. Tam również dostała się na studia na politechnice już w wieku 16 lat, gdyż do szkoły poszła dwa lata wcześniej.
Przygodę z górami zaczęła w Sokolikach koło Jeleniej Góry dzięki Bogdanowi Jankowskiemu, o kilka lat starszemu studentowi wydziału łączności, taternikowi, późniejszemu himalaiście i instruktorowi alpinizmu, pracownikowi naukowemu Politechniki Wrocławskiej, który zabrał ją na pierwszą wspinaczkę.
- Odnalazłam to coś dla siebie i wiedziałam, że przy tym pozostanę - wyjawiła alpinistka w jednym z wywiadów.
Wspinanie mała Wanda miała we krwi od najmłodszych lat, począwszy od zabaw na niższych wysokościach: najpierw w domu na drzwi, potem ściany częściowo zniszczonych domów powojennego Wrocławia i na mosty...
- Pamiętam nasze pierwsze próby wspinaczkowe, a raczej zjazd na linie - na filarze mostu Szczytnickiego we Wrocławiu. Ludzie rzucali tam drobne pieniążki, a my postanowiłyśmy je "zgarnąć". Nie przewidziałyśmy, że naszymi działaniami zainteresuje się milicja. Zostałyśmy "zgarnięte" do radiowozu i zawiezione do domu. Rodzice usłyszeli pouczenie, ale na tym się skończyło. Mieli poczucie humoru, bo po wyjściu milicjantów skwitowali całą sytuację: "miałyście szczęście" - wspominała młodsza siostra himalaistki Janina Fies, która z okazji smutnej rocznicy przyjechała do Polski.

W szerokiej kadrze olimpijskiej na igrzyska w Tokio

Fies, mieszkająca na stałe w Niemczech (między Heidelbergiem a Karlsruhe), przekazała Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie pamiątki i dokumenty po alpinistce. Jej zdaniem pasję do sportu zaszczepiał w domu ojciec. Przed sukcesami w górach najwyższych Wanda Rutkiewicz osiągała dobre wyniki w skoku wzwyż, rzucie oszczepem czy pchnięciu kulą, a także w siatkówce - jako zawodniczka pierwszoligowej Gwardii Wrocław została powołana do szerokiej kadry olimpijskiej na igrzyska w Tokio (1964).
- Ojciec od najwcześniejszych lat wpajał nam zamiłowanie do sportu na drodze uczciwości, pilności, pracowitości. Na pewno ukształtowały ją także trudne powojenne lata, które zrodziły marzenia i chęć odkrywania różnych pasji. Wanda chciała być we wszystkim najlepsza. Pasję do gór zawdzięczała Bogdanowi Jankowskiemu - powiedziała jej młodsza siostra.

Rekord za rekordem

Po studiach Rutkiewicz przeniosła się do Warszawy, gdzie podjęła pracę w Instytucie Maszyn Matematycznych. Łączyła ją z górską pasją, która zajmowała jej coraz więcej czasu. Były nie tylko Tatry, ale stopniowo wkraczała w góry wyższe: Alpy, Pamir, Hindukusz, w końcu Himalaje i Karakorum. W 1975 r. została kierowniczką wyprawy na Gaszerbrumy w Karakorum - dokonała wówczas m.in. w kobieco-męskim składzie wejścia na dziewiczy Gaszerbrum III (7946 m, najwyższy wówczas dziewiczy siedmiotysięcznik, wówczas rekord wysokości wejścia kobiet).
16 października 1978 r., jako pierwsza osoba z Polski i trzecia kobieta na świecie, zdobyła najwyższy szczyt ziemi Mount Everest (8848 m). Tego samego dnia Karol Wojtyła został wybrany papieżem. Rok później w czasie wizyty w Polsce Jan Paweł II powiedział do Rutkiewicz: - Dobry Bóg tak chciał, że tego samego dnia weszliśmy tak wysoko.
W lipcu 1985 roku razem z Anną Czerwińską i Krystyną Palmowską zdobyła Nangę Parbat (8126 m) - były pierwszym zespołem kobiecym na tej wymagającej górze.
Była także pierwszą kobietą globu, która stanęła na najtrudniejszym technicznie ośmiotysięczniku, drugim co do wysokości i ostatnim zdobytym zimą (2021) - K2 w Karakorum (8611 m). Dokonała tego 23 czerwca 1986 r. Wspinała się razem z francuskim małżeństwem Liliane i Maurice'em Barrardami, ale na szczycie stanęła samotnie, wyprzedzając tę dwójkę o blisko dwie godziny. Zejście przy załamaniu pogody było dramatyczne dla całej trójki, a Francuzi przypłacili go życiem. Samotny powrót Rutkiewicz w śnieżnej zadymce do bazy trwał pięć dni. To była jej trzecia próba na K2 (wcześniej 1982 i 1984) i jednocześnie trzeci zdobyty ośmiotysięcznik.
Sama ceniła zdobycie K2 niezmiernie: - W sensie sportowym K2 to największy mój sukces. Natomiast, ponieważ łączy się on ze śmiercią wielu partnerów i przyjaciół, nie potrafię za dużo o nim mówić. Tragedie na K2 postawiły pod znakiem zapytania całą moją wieloletnią działalność alpinistyczną - wspominała w książce Barbary Rusowicz "Wywiad rzeka. Wszystko o Wandzie Rutkiewicz".
Piętnaście lat temu, 12 maja, pod wierzchołkiem trzeciej góry świata, Kanczendzongi (8598 m), ostatni raz widziana była wybitna polska himalaistka Wanda Rutkiewicz.
Spośród czternastu ośmiotysięczników zdobyła osiem. Oprócz Everestu i K2 – także Nanga Parbat, Sziszapangmę, Gaszerbrum II, Gaszerbrum I, Czo Oju i Annapurnę.
- W 1972 roku uczestniczyłem w kursie wspinaczkowym, którego kierownikiem była... Rutkiewicz. Później razem braliśmy udział w kilku wyprawach, m.in. na Annapurnę, Makalu. Wanda miała trudny charakter, ale tylko tacy ludzie mogą osiągać w życiu wielkie cele. Ona parła ciągle do przodu. Była uparta, a przy tym bardzo kobieca - mówił Krzysztof Wielicki, piąty w historii alpinizmu zdobywca Korony Himalajów i Karakorum, czyli wszystkich 14 ośmiotysięczników.
W październiku 2018 r. w jej rodzinnych Płungianach, w północno-zachodniej Litwie, jedna z ulic otrzymała imię Wandy Rutkiewicz.
- Byłam dumna z sukcesów Wandy, ale zawsze patrzyłam na nią jak na siostrę, a nie jak na wybitną himalaistkę. Wanda śni mi się najczęściej, choć teraz już nieco rzadziej, w okolicy daty jej urodzin. Powraca taki sen: siostra staje w drzwiach po długiej nieobecności, gdy nie było od niej żadnej wiadomości. Jestem wzburzona, że tak długo się nie odzywała, a Wanda odpowiada: "Przecież wiecie, że ja zawsze wracam..." - mówi Janina Fies.
Autor: br/twis / Źródło: PAP
Powiązane tematy
Udostępnij
Reklama
Reklama