"Zaostrzone przepisy" przeciw oblężeniu Mount Everest
Rząd Nepalu chce przeciwdziałać przeludnieniu na Mount Everest.
Video: TVN24/CNN Rząd Nepalu chce przeciwdziałać przeludnieniu na Mount...29.05 | Rząd Nepalu zastanawiają się, jak przeciwdziałać przeludnieniu na drodze na szczyt Mount Everest. W tym sezonie zmarło już jedenastu wspinaczy próbujących zdobyć najwyższą górę świata (8848 metrów). Zdaniem doświadczonych himalaistów winę za to ponoszą nepalskie władze, które wydały dużo więcej pozwoleń na wspinaczkę niż dotychczas.zobacz więcej wideo »Piotr Cieszewski o korkach na Mount Everest
Video: TVN24 BiS Piotr Cieszewski o korkach na Mount Everest05.05 | Nepal wydał rekordową liczbę pozwoleń na wejście na najwyższy szczyt świata Mount Everest. Rodzi to obawy przed korkami na szlakach podczas zbliżającego się sezonu wspinaczkowego w Himalajach. - Everest zdobywa się najczęściej w drugiej połowie maja. Są zwykle 3-4 dni okna pogodowego kiedy można wejść na szczyt. W te kilka dni robi się kumulacja - zwraca uwagę Piotr Cieszewski, zdobywca Mount Everest. - Problem polega na tym, że w górnych partiach jest parę miejsc niebezpiecznych i jeżeli mamy do czynienia z niedoświadczonym wspinaczem, który gdzieś utknie, to reszta musi czekać - wyjaśnia gość programu "Otwarcie dnia" w TVN24 BiSzobacz więcej wideo »
Rząd Nepalu zastanawia się, jak przeciwdziałać przeludnieniu na drodze na szczyt Mount Everest. W tym sezonie zmarło już jedenastu wspinaczy próbujących zdobyć najwyższą górę świata (8848 metrów). Zdaniem doświadczonych himalaistów winę za to ponoszą nepalskie władze, które wydały dużo więcej pozwoleń na wspinaczkę niż dotychczas.
Ostatnia ofiarą rozpoczętego 15 maja letniego sezonu jest Christopher Kulish, 62-letni amerykański prawnik, który - według relacji świadków - miał stracić przytomność podczas schodzenia ze szczytu.
Władze Nepalu początkowo odrzucały oskarżenia. Przekonywały, że za tragediami nie stoi liczba pozwoleń, a niesprzyjające warunki atmosferyczne. Po informacji o jedenastej ofierze wspinaczki zapowiedziały rozpatrzenie możliwości ograniczenia liczby zezwoleń.
Według szefa Departamentu Turystyki Nepalu agencje organizujące wyprawy już muszą przestrzegać zaostrzonych przepisów.
- Zmieniliśmy system. Agencje muszą już spełniać zaostrzone kryteria. Jeśli tego nie zrobią, nie wydamy im pozwolenia. Takie zmiany już wprowadziliśmy - zapewnił w rozmowie z CNN Danduraj Ghimire.
Biznes się kręci
Chętnych do zdobycia "góry gór" w każdym sezonie liczy się w setkach, a agencje organizujące takie wyprawy i miejscowi przewodnicy zacierają ręce. Od 1953 roku, kiedy sir Edmund Hillary i Tenzing Norgay jako pierwsi zdobyli Everest, wiele się zmieniło. Szczyt zdobywają nie tylko himalaiści, ale również chcący zaimponować wspinający się bez większego doświadczenia w górach wysokich biznesmeni.
Są chętni do wspinania, więc biznes się kręci. Wystarczy wpłata 11 tys. dolarów (tyle w tym roku kosztuje odpowiednia licencja), kolejne kilka-kilkanaście tysięcy za wynajęcie przewodnika, zgoda władz Nepalu i można z pomocą butli z tlenem próbować atakować ośmiotysięcznik w Himalajach.
Z każdym rokiem prób jest coraz więcej. Tylko w tym roku wydano 381 zgód na wejście. Himalaiści skarżą się na oblężenie drogi prowadzącej na szczyt i wynikającego z tego niebezpieczeństwa – trzeba czekać po kilka godzin na swoją kolej, żeby wdrapać się na samą górę.