34-letni Andrzej Bargiel, który w lipcu 2018 roku jako pierwszy człowiek w historii zjechał na nartach ze szczytu K2 (8611 m) w Karakorum, na Everest wyruszył pod koniec sierpnia. Kilka dni temu dotarł w wyjściu aklimatyzacyjnym do obozu IV, czyli prawie na wysokość 8000 m.

Andrzej Bargiel: wszystko działa

W środę o godzinie 4 czasu lokalnego Bargiel zaczął ostatni etap, najważniejszy - atak szczytowy. "Może on potrwać 3-4 dni. Jeśli prognoza pogody nie ulegnie zmianie i utrzyma się zapowiadane na czwartek, piątek i sobotę okno pogodowe to właśnie na jeden z tych dni przewidziane jest zdobycie szczytu oraz zjazd na nartach bez użycia dodatkowego tlenu" - poinformowało biuro prasowe Bargiela.

- Trzymajcie bardzo mocno kciuki. Sporo czasu poświęciliśmy ostatnio na aklimatyzację, żeby przygotować się do wyjścia. Wydaje mi się, że wszystko działa. Czujemy się dobrze, więc jeśli będziemy mieli odrobinę szczęścia, to wszystko się poskłada - powiedział skialpinista.

"Wszyscy są zdrowi. Na nic nie narzekają"

W wyprawie uczestniczą wybitny polski himalaista Janusz Gołąb (towarzyszył Bargielowi w zakończonej sukcesem wyprawie na K2), brat skialpinisty Bartek (odpowiedzialny za realizację filmu, obsługę drona) oraz fotograf Bartłomiej Pawlikowski i operator kamery Carlos Llerandi.

- Nastroje w ekipie są bardzo dobre. Pogoda też jest w porządku. Andrzejowi towarzyszy Janusz, który jest jego partnerem wspinaczkowym i takim zabezpieczeniem, gdyby coś się działo. W środę chłopaki dotarli do obozu drugiego i odpoczywają. Następnego dnia będą próbowali dotrzeć do obozu czwartego, a w piątek na szczyt. No i miejmy nadzieję, że w sobotę odbędzie się zjazd, który potrwa od trzech do czterech godzin - relacjonuje w rozmowie z eurosport.pl Bartek Bargiel.

Dodaje, że w drugim obozie pozostanie Pawlikowski, a do trzeciego będzie próbował dojść Llerandi, żeby nagrać ewentualny historyczny wyczyn

- Wszystko mamy dokładnie zaplanowane. Pogoda jest dobra, trzeba ją wykorzystać, bo później ma się zepsuć. Czasu powinno być wystarczająco dużo, ale akcja zależeć będzie od warunków, które panują powyżej 8000 metrów. Był bardzo długi monsun (wiatr o zmieniającym się okresowo kierunku - red.), przez co spadło dużo śniegu i może się okazać, że nie będzie dało się przejść - tłumaczy Bartek Bargiel.

- Kilka dni temu Andrzej w ostatnim wyjściu aklimatyzacyjnym był na wysokości około 8000 metrów, więc warunki mogły się już zmienić, a nie ma obecnie innych wypraw oprócz naszej. Nie ma jak tego zweryfikować, dlatego ilość śniegu to nasz jedyny problem, bo wszyscy są zdrowi. Na nic nie narzekają - zaznacza.

"W tym roku już udało się zrobić dużo więcej"

Andrzej Bargiel wrócił pod Everest po trzech latach - wówczas na drodze w realizacji planów stanęła pogoda (deszcze), a przede wszystkim lodowy serak (fragment wysokogórskiego lodowca) wiszący nad częścią drogi nad lodowcem Icefall (przez niego przechodzą wszystkie wyprawy zmierzające klasyczną drogą na Everest), zagrażający bezpieczeństwu i zdrowiu uczestników akcji. Potem na przeszkodzie kontynuacji projektu stanęła pandemia COVID-19.

- W tym roku już udało się zrobić dużo więcej. Podczas pierwszej wyprawy dojście do obozu drugiego okazało się nieosiągalne, bo zagrożenie na Icefallu było zbyt duże. Ono ciągle istnieje, ale teraz jest o wiele mniejsze. Trudno jednak ocenić, czy trwająca wyprawa zakończy się sukcesem. Trzeba z respektem do niej podchodzić, bo w górach jest mnóstwo różnych zmiennych. Nigdy nie można być w stu procentach pewnym - podsumowuje Bartek Bargiel.

Jedynym człowiekiem, któremu udało się zjechać na nartach z Everestu jest Słoweniec Davo Karnicar. On w akcji w roku 2000 używał tlenu z butli. Jedynym Polakiem, który zdobył Czomolungmę bez wsparcia tlenowego jest Marcin Miotk, który stanął na najwyższej górze świata 5 czerwca 2005 roku po samotnej wspinaczce od strony chińskiej.

Andrzej Bargiel od blisko dekady realizuje autorski projekt w górach najwyższych "Hic Sunt Leones". W 2013 roku zjechał na nartach z Sziszapangmy (8013 m), rok później z Manaslu (8156 m), a w roku 2015 z Broad Peak (8051 m), położonego tak jak K2 w Karakorum. W 2021 roku zjechał natomiast z dziewiczego sześciotysięcznika Yawash II oraz z jednej z najpiękniejszych gór globu, strzelistej Laila Peak w Himalajach - tego ostatniego wyczynu dokonał z Jędrzejem Baranowskim.

W 2012 roku próbował zjazdu na nartach z Lhotse (8516 m), góry leżącej w najbliższej odległości od Everestu.

Oglądasz